piątek, 31 stycznia 2014

Kalina – syrop, galaretka



Znalazłem kilkumetrowy krzew, dysponował obfitą ilością owoców dobrej jakości, dlatego większość z nich zebrałem do domu na syrop i galaretkę. Zima łagodna, ptaki nie będą miały potrzeby jedzenia owoców, dlatego tym bardziej chętnie je zbierałem.
 
Syrop po 14 dniach
W pół godziny zebrałem półtorej dużego słoika owoców, akurat wystarczyło żeby zasypać owoce do całości w dwóch słoikach. Dałem więcej cukru niż np. do borówek, bo kalina ma charakterystyczny gorzki smak, tym bardziej że większość owoców nie była przemarznięta. Po dwóch tygodniach trzymania całości w ciemnym i chłodnym miejscu cukier jeszcze się nie rozpuścił, a syropu było już sporo. 





Gotowanie
Wrzuciłem wszystko do garnczka, gotowałem niecałe 20miniut, żeby rozpuścić cukier ; przy okazji część wody odparowała, tworząc syrop bardziej gęstym. Syrop ma kolor wiśniowy, pachnie delikatniej niż same owoce, smakuje owocowo, jest gęsty i całkiem słodki. Wyszło dokładnie 0,5l.






 
Gotowy syrop - 0,5l
Galaretka
Z pozostałych owoców zrobiłem trochę galaretki. Owoce kaliny zawierają sporo pektyny, dlatego jest to możliwe. Przez durszlak przetarłem owoce tak jak w przypadku robienia przecieru z róży, dodałem trochę syropu i cukru. Całość zagotowałem, zmieszałem i zlałem do słoika. Powstała gęsta, słodka galaretka do smarowania podpłomyków. Galaretkę można robić też w inny sposób, z kawałkami owoców, prócz tego z kaliny robimy dżem, konfiturę, nalewkę…

wtorek, 28 stycznia 2014

Odpowiednie gaszenie ogniska



Na pewno każdy z nas, spacerując po lesie lub przy stawie, rzece widział ślady po ognisku. Małe kawałki węgla lub niedopalone polana. Wygląda to tak jakby ktoś nie gasił ogniska, tylko po prostu zostawił aż samo zgaśnie lub poszedł w trakcie palenia. Nie jest to przyjemny widok, kiedy w ciekawym miejscu widzimy ślady działalności człowieka w postaci „czarnych plam” na ściółce leśnej.

Sposób gaszenia zależy przede wszystkim od sytuacji w jakiej się znajdziemy.
Kiedy zatrzymujemy się na chwilę zimą (około 30min) , żeby zjeść ciepły chleb z mięsem, używajmy patyków o średnicy 1cm. To wystarczy, żeby coś szybko upiec, płomień szybko zgaśnie, drewno się spali, zdążymy się nawet ogrzać. Po chwili otrzymamy bardzo drobny węgiel drzewny i popiół, który wystarczy przysypać większą garścią ziemi, lub po prostu zmieszać z ziemią i wilgotną ściółką – w ten sposób zatrzemy ślady naszej obecności.
Gdy mamy zamiar siedzieć przy ognisku dłużej, na kilka godzin lub mamy zamiar spać przy ogniu musimy nauczyć się odpowiednio gospodarować drewnem. Dokładamy odpowiednio grube kawałki w odpowiednim czasie. Musimy zatem  zaplanować wcześniej kiedy będziemy chcieli opuszczać swój obóz, wtedy ognisko spokojnie samo dogaśnie a palenisko zamieni się w popiół, który wystarczy zmieszać z ziemią. Jeśli mamy dostęp do wody, całość obficie polewamy wodą, większe kawałki węgla drzewnego mieszamy z ziemią i rozrzucamy po ściółce w lesie. Grube kawałki niedopalonego drewna wrzucamy do strumienia lub zwęgloną część zakopujemy w ziemi. Palenisko standardowo zakrywamy ściółką. Kiedy palimy ognisko w dołku, wystarczy całość dobrze zasypać. Węgiel drzewny, popiół niedopalone kawałki wrzucone do wody szybko rozkładają się, odżywiając glebę. Po nas i po ognisku nie zostanie ani śladu.


Las zapewnia nam wiele możliwości, dlatego postarajmy się to uszanować, zróbmy coś dobrego, żyjmy w zgodzie z naturą i pamiętajmy że w lesie jesteśmy tylko gośćmi. Tutaj wszystko pełni określoną rolę i ma swoje zadanie, w naturze nic się nie marnuje.

sobota, 25 stycznia 2014

Smolne szczapki, rozpałka sosnowa, „maya stick”


Na wielu stronach, forach internetowych i w książkach zawarte są informacje o znakomitej rozpałce jaką są żywiczne szczapki sosny zwyczajnej. Informacje zawarte w takich źródłach przeważnie są niepełne, niesprecyzowane lub pojawiają się błędy. Powodem przekazywania błędnych informacji, nie tylko w rzeczonym temacie jest to, że ludzie nie mają własnego doświadczenia w temacie, jedynie opierają się na tym co usłyszeli lub przeczytali, przez co żyją w niewiedzy a co gorsze przekazują to dalej. Ja staram się nie pisać na tematy, w których nie mam praktycznego doświadczenia, bo to mija się z moją ideą tego bloga. Pomyślałem zatem, że napiszę coś na ten temat – może ktoś czegoś nowego się nauczy.

Gdzie szukać smolnych szczapek?
Rozpałka najczęściej występuje przy pniu w sękach, odłamanych grubych gałęziach, żywych i suchych korzeniach, przy twardzieli – wewnątrz pnia. Często spotykamy złamane lub przewrócone drzewo co jest gwarancją dobrego zbioru zapasu rozpałki i podpałki. Trzeba zapamiętać, kiedy wiatrołom, wiatrował leży kilka lat, nie znajdziemy żywicznego drewna, jedynie szare suche drewno.




Dlaczego rozpałka jest taka dobra? W Polsce naturalnie występują trzy gatunki.
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris) jest bardzo pospolitym gatunkiem, dominującym w naszym kraju, zajmuje około 60-65% wszystkich lasów. Pojedyncze okazy możemy znaleźć nawet w lasach typowo liściastych, na bagnach i innych terenach podmokłych gdzie całe korzenie z częścią pnia zanurzone są w wodzie. Rośnie też bezpośrednio na piasku, czyli występuje nawet na Pustyni Błędowskiej, toleruje gleby kwaśne i gliniaste.
Sosna górska (Pinus mugo) – również doskonale znosi gleby piaszczyste, rośnie w górach np. w Tatrach na stokach dobrze nasłonecznionych, osiąga wysokość do 4 metrów. Gatunek objęty jest ścisłą ochroną. Zawiera mniej żywicy niż sosna zwyczajna i wejmutka, jednak z powodzeniem może służyć za rozpałkę.
 
Sosna wejmutka (Pinus strobus) – rośnie w całym kraju, można spotkać małe skupiska lub pojedyncze drzewa. Zawiera dużo żywicy, ma charakterystyczne szyszki oblepione żywicą, które doskonale się palą i nadają się na rozpałkę.


Kolejny powód to odporność na wodę. Drewno bogate w żywicę jest mało higroskopijne, czyli słabo przyjmuje wilgoć. Abstrahując żywica jest dobrym impregnatem, służy do robienia kleju, ale to osobny temat. Oznacza to, że posiadając odpowiednie umiejętności i mając do dyspozycji tylko grudkę żaru i zestrugane suche szczapki – uda nam się otrzymać płomień, który bez problemu później podtrzymamy. Ten przykład to bardzo trudny przypadek, który wymaga naprawdę sporo doświadczenia, jeśli chcemy odnieść sukces stosując żywiczną rozpałkę, gdy wszystko wokół jest mokre. Jednak przeważnie mamy ze sobą jakiekolwiek źródło ognia, mamy też nóż i nie jesteśmy zdani tylko na prymitywne metody. Właśnie w takich sytuacjach, posiadając źródło ognia, gdy wszystko jest wilgotne na pomoc przychodzi opisywana przeze mnie rozpałka. Dowodem na to, że bogate w żywicę drewno słabo absorbuje wodę jest moczony kawałek o zaledwie 2 cm średnicy w wodzie przez całą dobę, który w środku jest na tyle suchy, że uda nam się go rozpalić po odpowiednim przygotowaniu za pomocą zapałek lub krzesiwa syntetycznego. Im mniejszy kawałek, im mniej zawiera żywicy – tym bardziej chłonie wodę. Żywica tworzy warstwę ochronną, dlatego w środku gałęzi, pnia drewno jest bardziej suche.

Ktoś może powiedzieć, że rozpałka nie pali się tak dobrze i długo, spala się jak zwykłe drewno. Musimy umieć poznać suche żywiczne drewno, rozpoznać jakie patyki są żywe, mokre, suche, żywiczne…Żywiczne suche drewno jest barwy pomarańczowej, czerwonej, czasami lepi się do dłoni, widoczne są na nim kropki żywicy. Czasem można znaleźć brązową plamę z żywicy. Drewno jest lekkie, pachnie lasem, wyraźnie czuć zapach żywicy ; spala się ciemnym, czarnym dymem. Podczas łamania wyraźnie słychać trzask, czasem wygina się i trudno je złamać z powodu żywicy, trzeba kręcić gałęzią aby podzielić je na dwie części.
Czasami spotykamy kolorowe drewno, co nie znaczy że będzie się długo palić, po prostu zawiera mniej żywicy. Mokre drewno jest cięższe, nie łamie się, ciężko je odpalić. 
Dobrym sposobem na sprawdzenie czy mamy do czynienia ze suchym materiałem jest przyłożenie języka. Kilka lat temu sam na to wpadłem, dopiero później widziałem to w filmie u Raya Mears’a co utwierdziło mnie w przekonaniu że to bardzo dobra metoda.

Trzeba przede wszystkim szukać, obserwować, próbować – praktyka nas najlepiej nauczy!

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Zimowe grzyby - uszak i płomiennica



Uszak bzowy (Auricularia auricula-judae) - to pasożytniczy, jadalny grzyb którego możemy spotkać zimą. Jego owocniki są niewielkie do 10cm, w kształcie miski ; zewnątrz i wewnątrz czasami przypomina ludzkie ucho. Kolor i struktura  zależna jest od wieku i pogody. Spotykamy lekko przeźroczyste, jasnobrązowe owocniki aż do fioletowych, prawie czarnych. Podczas suszy owocniki są suche, mają małą objętość natomiast gdy trochę popada grzyby ponownie zwiększają objętość. Występuje w całej Polsce, poza wyższymi górami. Najczęściej można go spotkać na bzie czarnym, jak sama nazwa wskazuje, poza tym rośnie na orzechu, olchach, klonie czy buku ; bardzo rzadko na drzewie iglastym. Zapach i smak nie jest wyczuwalny, bardzo łagodny, chrząstkowaty smak, bardziej może służyć jako dodatek do potraw aniżeli główny składnik. Według mnie nie ma możliwości pomyłki. 


Płomiennica zimowa – to pospolity grzyb zimowy, którego spotykamy od listopada do marca, są odporne na niskie temperatury. Tworzy biały wysyp zarodników, owocniki wyrastają z pnia tworząc kępy. Kapelusz śliski, okrągły, u większych owocników płaski, wielkości od jednego do kilkunastu cm. Barwa zależna od wieku ; młode owocniki są żółte, jasnopomarańczowe a starsze ciemnopomarańczowe aż do brązowego koloru. 
Kapelusz zawinięty białą barwą w dół. 



Trzon o grubości przeważnie kilku mm, koloru zamszowego, ciemnobrązowego lub żółtego ; im niżej tym trzon bardziej ciemny, grzyb naturalnie obumiera od trzonu. Rośnie na żywych i martwych drzewach, pniach drzew liściastych. Najczęściej występuje na wierzbach, topolach, rzadziej na orzechu ; czasem rosną kilka metrów nad ziemią, dlatego zbiór może być utrudniony, kapelusze czasem pokryte są mchem z drzew lub kawałkami kory, piasku z pniaków, często trzeba dokładnie myć. Zapach jest bardzo przyjemny, typowo grzybowy. W smaku bardzo przypominają orzechy włoskie, coś wspaniałego.

Gatunki podobne: hełmówka jadowita, która rośnie od późnego lata do pierwszych mrozów, bardzo często na drzewach, pniach drzew iglastych, rzadko na bukach – w górach. Łuszczak zmienny, który nie występuje typowo w zimie, rośnie na drzewach liściastych a na iglastych tylko na południu kraju w górach, jednak jest jadalny, ale podobny do hełmówki jadowitej, dlatego warto wiedzieć jak je odróżnić. Trzecia możliwość pomyłki to maślanka wiązkowa, która również nie rośnie typowo w zimie, podczas mrozów. Maślanka czasem posiada lekko zielone blaszki i żółty trzon. 

Obmyte grzyby
Wybrałem się do lasu i dostrzegłem jakieś jasne kolory na tle szarego lasu, bo śnieg jeszcze nie spadł u mnie. Okazało się, że na martwym pniu topoli rośnie płomiennica zimowa. Pomyślałem, że wybiorę najładniejsze owocniki i przyrządzę sobie w domu. Tak też zrobiłem. Niedaleko osiedla zebrałem jeszcze kilka zimowek, dodatkowo z bzu czarnego zebrałem rosnące uszaki. W domu dokładnie umyłem grzyby z piasku, kory, mchu i usmażyłem na patelni na maśle. 



Smażenie
Smażyłem ponad 20 minut, w trakcie kilka razy przyprawiałem pieprzem i solą. Zimówki były gotowe dużo szybciej niż uszaki, które wolno stawały się miękkie.









Gotowe, smacznego
 Dobrze przyprawione usmażone grzyby zjadłem z chlebem. Bardzo zaskoczył mnie smak zimówek, jakbym jadł orzechy włoskie! Szkoda tylko że tak rzadko je spotykam.










Zawsze trzeba uważać i gdy nie jesteśmy pewni, nie zbieramy, nie jemy – o tym trzeba zawsze pamiętać i tyczy się to nie tylko grzybów!

czwartek, 9 stycznia 2014

Krzesiwo tradycyjne - kwarcyt i kwarc

Poszedłem do lasu, moim celem było spotkanie łosi a następnie tropienie, obserwacja. Nie spotkałem żadnego, jedynie ślady obgryzionej kory wierzb. Po przejściu przez las wyszedłem na polanę na której już kiedyś byłem. Zauważyłem przede mną sporo różnokolorowych skał i minerałów, dlatego zacząłem szukać czegoś ciekawego do mojej kolekcji…

Przygotowywanie materiałów
Udało mi się znaleźć krzemienie z domieszkami innych skał, czyste krzemienie np. krzemień czekoladowy, buły kwarcowe nieznanego mi gatunku i kwarcyt. Zebrałem wszystko w jedno miejsce i zacząłem rozłupywać i odłupywać poszczególne minerały, celem późniejszego sprawdzenia i zastosowania w krzesiwie tradycyjnym. Nie umiem tego odpowiednio robić, dlatego tylko niektóre kawałki miały odpowiedni kształt, ostrą krawędź i nadawały się jako krzesak.

Kwarcyt
Kwarcyt to bardzo twarda skała, barwy szarej, brązowej, żółtej (kolory się mieszają), zbudowana jest w dużej większości z kwarcu. Części kwarcu są tak ze sobą spójne i złączone że nie zauważymy tego za pomocą wzroku czy dotyku. Swoją twardością przewyższa granit. Kwarcyt można spotkać na np. na nieużytkach, łąkach lub nasypach kolejowych. Trudno było mi go rozłupać, udało mi się większy kawałek podzielić na trzy części. Jeden ładny odłupek i dwa duże kawałki. Krawędzie niezbyt ostre, w porównaniu do krzemienia bardzo szybko się tępią, dają jasną iskrę o wysokiej temperaturze. 


Kwarc
Kwarc barwy jasnoróżowej. Krawędzie są bardzo ostre, nie tępią się szybko, dają duży snop iskier, które bez problemu zajmują hubkę.










Kwarc nieznanej mi odmiany
Minerały te są dosyć pospolite, łatwo je rozłupać, problem może polegać jedynie na tym, że źle rozłupany kawałek niewygodnie trzyma się w dłoni, jednak wtedy można zastosować drugą technikę krzesania polegającą na uderzaniu skałą w stal, kiedy hubka leży na płaskim podłożu. W przypadku kwarców zdarza się, że podczas mocniejszego uderzenia stalą kawałek rozkruszy się nam na mniejsze części, dlatego nie można bardzo silno uderzać. Jednak zależy to od konkretnego okazu. We wszystkich przypadkach testowałem zwęgloną bawełnę, której temperatura zapłonu wynosi jedynie 235°C, jednak we wszystkich przypadkach iskry były jasne co oznacza ich wysoką temperaturę dlatego uważam, że bez problemu na hubkę nadawałby się też np. błyskoporek podkorowy, który temperaturę zapłonu ma o około 100°C wyższa.

Materiały, które zebrałem do domu
Od niedawna zapoznaję się z tematyką innych materiałów niż krzemień dających odpowiednią iskrę.











Oczywiście więcej zdjęć w mojej galerii w albumie ogień.