Pomysł pojawił się już przeszło pół roku temu, żeby powrócić
w to miejsce i spędzić tutaj kilka dni, na wyspie nad jeziorem, gdzie jest
plaża i można chodzić z gołymi stopami, nie przejmując się niczym i nikim. Na
poprzednim zlocie jesiennym tak bardzo spodobało mi się to miejsce, że musiałem
tutaj wrócić. Lato w pełni, pomyślałem że pojadę w Bieszczady lub na wyspę,
wybrałem wyspę a w Bieszczady też pojadę. W weekend ustaliłem w który dzień
wyjadę i kiedy wrócę, zapytałem chłopaków czy jadą ze mną, dostosowali się do
terminu i finalnie pojechaliśmy w ekipie czteroosobowej: ja, eman, Kuba i Marcin.
Przed wyjazdem męczyłem Docza, pytając go o sklep, okolice i
dojazd na wyspę. Śląsk to ludzkie Pany, na miejscówce zostawione były dla nas
przydatne rzeczy a mianowicie kłody do siedzenia, trochę opału, ruszt, cebule i
ziemniaki, woda pitna i pojemnik z przyprawami, kieliszkami i apteczką.
Dziękuję raz jeszcze z tego miejsca. Dowiedziałem się wszystkiego i w środę
przed 9.00 ruszyliśmy z Brzeska → Katowice → Dąbrowa Górnicza → Ratanice. Byliśmy
na miejscu przed 16.00, zrobiliśmy zakupy w pobliskim sklepie: woda, piwo,
herbata, kiełbasa, bułki i chleb, mąka, ziemniaki i ruszyliśmy w kierunku
wyspy. Zabrałem ze sobą w plecaku: plandekę, śpiwór, karimatę, sznurek,
apteczkę, kociołek, patelnię, mały i duży kubek stalowy, sporka, podkładki do
świdra i parę świdrów, przyprawy, cebulę oraz ubrania na zmianę ; spakowałem
się wprost idealnie, niczego mi nie brakowało, czyli idę w dobrym kierunku.
Przeprawa |
Aby dotrzeć na wyspę musieliśmy przepłynąć kilkanaście metrów wraz
ze swoim ekwipunkiem. Każdy popakował swoje plecaki i zaczęliśmy płynąć.
Poszedłem jako pierwszy, woda bardzo ciepła i przyjemne orzeźwienie, schodząc
już do pasa poślizgnęła mi się stopa na zaglonionym kawałku skały i rozciąłem
sobie nogę przy ścięgnie Achillesa, o
czym dowiedziałem się jak przepłynąłem już kawałek i wyszedłem na ląd po
ekwipunek. To już przekreśliło część moich planów na ten wyjazd, ale co
poradzić – zdarzenie losowe, na przyszłość trzeba bardziej uważać, taki wniosek
wysnułem. Przepłynąłem na trzy razy ze swoimi rzeczami i zakupami, zacząłem znosić wszystko w docelowe miejsce, pomogłem reszcie i po jakimś czasie
zaczęliśmy się zadomawiać na wyspie. Wiedziałem w którym miejscu będziemy
rozkładać obozowisko, już na jesień o nim pomyślałem – pagórek z widokiem na
część jeziora. Kuba i Marcin rozłożyli sobie namiot a eman pałatkę.
Widok spod plandeki |
Rozpaliłem ognisko, które płonęło, tliło się praktycznie przez
następnych parę dni, przyrządziliśmy szybko ciepłą herbatę w kociołku,
kiełbaskę znad ogniska i każdy poszedł rozbijać swoje schronienie.
Wybrałem miejsce oddalone kilkanaście metrów od paleniska, z ładnym widokiem na jezioro, lekko pozasłaniane drzewami. Przy wybieraniu miejsca zwracałem uwagę na jak najmniejszą ilość mrówek, które były wszędzie, w dodatku kilka gatunków oraz na płaskość terenu. Późne popołudnie spędziliśmy przy ognisku popijając zimne piwo, gorącą herbatę, przegryzając pieczone kiełbaski, myśleliśmy co robić przez następne dwa dni. Temperatura była na poziomie, chociaż dla mnie mogłoby być cieplej, lubię jak jest gorąco w lecie. Niebo pokryte szarymi chmurami, gwiazd nie widać, obawialiśmy się że spotka nas burza kolejnego lub ostatniego dnia. Cisza, noc i spokój, śpiew ptaków, blask i trzask ogniska, w tle przeplatane rozmowy ze śmiechem osób wokół ogniska. Nikt nie patrzył na czas, człowiek na łonie natury nie zna takiego pojęcia, podejrzewam że było coś koło północy jak wszyscy położyli się spać. Poszedłem i ja – zasnąłem w kilkanaście minut, było mi bardzo wygodnie.
Wybrałem miejsce oddalone kilkanaście metrów od paleniska, z ładnym widokiem na jezioro, lekko pozasłaniane drzewami. Przy wybieraniu miejsca zwracałem uwagę na jak najmniejszą ilość mrówek, które były wszędzie, w dodatku kilka gatunków oraz na płaskość terenu. Późne popołudnie spędziliśmy przy ognisku popijając zimne piwo, gorącą herbatę, przegryzając pieczone kiełbaski, myśleliśmy co robić przez następne dwa dni. Temperatura była na poziomie, chociaż dla mnie mogłoby być cieplej, lubię jak jest gorąco w lecie. Niebo pokryte szarymi chmurami, gwiazd nie widać, obawialiśmy się że spotka nas burza kolejnego lub ostatniego dnia. Cisza, noc i spokój, śpiew ptaków, blask i trzask ogniska, w tle przeplatane rozmowy ze śmiechem osób wokół ogniska. Nikt nie patrzył na czas, człowiek na łonie natury nie zna takiego pojęcia, podejrzewam że było coś koło północy jak wszyscy położyli się spać. Poszedłem i ja – zasnąłem w kilkanaście minut, było mi bardzo wygodnie.
eman jeszcze śpi |
Czwartek, około 6.00 rano obudziłem się, rozwiesiłem na drzewie
obok swój śpiwór, chłopaki jeszcze spali i nie zanosiło się aby prędko
wstali... Dołożyłem trochę do ogniska, ogrzałem się i poszedłem wzdłuż wyspy
zobaczyć jak wygląda tu przyroda w wersji letniej, korzystając z tej okazji
zebrałem wszystkie śmieci spotkane na swojej drodze – nawet sporo się ich
uzbierało, bo cała reklamówka. Szkoda, że noga na tyle mi dokuczała i musiałem
kuśtykać, to bym więcej wyspy zwiedził,
ale pewnie jeszcze kiedyś tam pojadę! Zrobiłem po drodze kilka zdjęć, jak
wróciłem wszyscy jeszcze spali, stwierdziłem że zacznę ich budzić.
Składniki na napar |
Eman po
kilku chwilach wstał, Kuba i Marcin godzinę później. Jak to z rana, zaczęliśmy
trochę sprzątać obozowisko, poszliśmy umyć wszystkie naczynia piaskiem do
jeziora, najlepszy sposób na czyszczenie naczyń w terenie. Zaczęliśmy myśleć co
kupić w sklepie i kto ze mną idzie na zakupy – Kuba zdecydował się, zatem
zabraliśmy nasze i zebrane z wyspy śmieci i ruszyliśmy w kierunku sklepu. W
drodze do sklepu rozglądałem się za roślinami jadalnymi, które można zebrać na
kolację, wypatrzyłem sporo owoców jeżyn, miętę nadwodną owoce i kwiaty róży
pomarszczonej, macierzankę piaskową i mydlnicę lekarską. Zaopatrzyliśmy się w
standardowy prowiant w sklepie, część roślin zebraliśmy po drodze i szybko
wróciliśmy na wyspę.
Kociołek |
Około południa świeciło słońce, poszliśmy na plażę trochę
popływać ; przy okazji umyłem się w mydlnicy lekarskiej, po chwili zaczęło się
chmurzyć. Po wyjściu z wody, po przepłynięciu małego dystansu o wiele lepiej
się czuje, można odczuć lekkie pobudzenie, ciepło – oryginalne odczucie. Czas
płynął w swoim rytmie, po powrocie oczywiście napiłem się naparu z róży
pomarszczonej. Położyłem się na karimacie, było mi na tyle wygodnie że zasnąłem
na około godzinę. Nigdy nie spałem w
dzień w terenie, ciekawe doznanie. Stwierdziłem, że zbliża się wieczór i czas
przyrządzać składniki na kociołek. Wrzuciłem ziemniaki na żar, zacząłem kroić
kiełbasę i cebulę. Do kociołka nalałem odrobinę oleju, wrzuciłem kiełbasę
pokrojoną na ćwiartki, po chwili zacząłem dodawać cebulę i kawałek koźlarza
pomarańczowożółtego, po kilkunastu minutach dodałem gotowe pokrojone ziemniaki,
przyprawiłem papryką, solą, pieprzem, liściem laurowym i macierzanką piaskową.
Wszystko grzało się jeszcze chwilę nad ogniskiem i zaczęliśmy konsumować,
popijając perłą chmielową czy miodową. Udała się gęsta, smaczna, syta i dobrze
przyprawiona potrawa. Wszystkim smakowało.
W międzyczasie popadało trochę
deszczu, nieodczuwalnie. Zaczął zrywać się większy wiatr, na horyzoncie
tworzyły się chmury deszczowe i burzowe lecz na szczęście ominęło nas. W pewnym
momencie z naszej perspektywy błękit nieba zlał się z barwą jeziora. Pogoda
trochę postraszyła, wiatr przepędził pszczoły, zrobiło się pochmurnie, szybciej
zaczął zapadać zmrok. Blisko ogniska czułem się tak dobrze i przyjemnie, że
stwierdziłem że tej nocy będę spał przy ognisku. Znów ciemna noc, dzisiaj
wszyscy idą trochę wcześniej spać, w nocy zaczyna lekko kropić deszcz, nie
przejmuje się tym, w końcu śpię przy ogniu, nie dopuszczałem, że zacznie
mocniej padać i zasnąłem.
Perła miodowa |
Wakacyjnie |
Było słonecznie więc zebraliśmy się wszyscy na plażę
popływać. Podpłynąłem kilka metrów do dwóch perkozów, niestety zakaszlałem i
spłoszyłem je – wynurzyły się z wody kilkanaście sekund później. Zebrałem też
trochę kłączy trzciny pospolitej. Na plaży spędziliśmy blisko dwie godziny, tak
przypuszczam i wróciliśmy bo zerwał się wiatr i zaczęło się ponownie chmurzyć.
Podpłomyki z miętą nadwodną |
Głodni, drugą część ostatniego dnia przygotowywaliśmy ciągle coś do jedzenia,
picia i tak spędziliśmy popołudnie. Pokroiłem miętę nadwodną i macierzankę
piaskową, i eman zaczął robić podpłomyki, najpierw z macierzanką, a później z
miętą, doprawione tylko solą. Zdecydowanie miętowe podpłomyki lepsze, były
nawet słodkie. Wcześniej eman zebrał owoce jeżyny fałdowanej i w trzeciej
kolejności przyrządził owocowe podpłomyki, unosił się aromatyczny zapach
owoców, ciasta. Nie zabrakło też podpłomyków z cynamonem, na słodko.
Trening |
Piekliśmy
przez parę godzin, aż do wieczora, w międzyczasie trochę poświdrowałem, lecz
marnie, nieudane próby. Na wieczór z Kubą przyrządziliśmy kociołek na koniec
kolacji, przed snem. Chmury wszystkie znikł nastała spokojna, cicha gwieździsta
noc, jedyna i ostatnia podczas tego pobytu tutaj. Znów zmieniłem miejsce
noclegu jak i wszyscy, spaliśmy po prostu pod gołym niebem, tej nocy pokąsały
mnie komary, taka noc.
Dzień dobry |
Sobota, obudziłem się i stwierdziłem, że muszę jeszcze poleżeć.
Eman wstał, rozpalił ognisko, więc pomyślałem, żeby zmienić miejsce spoczynku,
przeniosłem się obok ogniska, słońce jeszcze nie padało na nas, więc zasnąłem.
Budziłem się co jakiś czas, był to już dzień powrotu, musieliśmy się spakować,
posprzątać przeprawić i dojść na przystanek. Wstaliśmy późno - przed 9.00, ale
trzeba było się wyspać, rozleniwić jeszcze trochę przed powrotem do
rzeczywistości. Niebo całe błękitne, pogoda zapowiada się słoneczna na cały
dzień, szkoda że dzisiaj musimy wracać. Zaczęliśmy się powoli pakować, sprzątać
tak, żeby zdążyć na 11.00 na przystanek.
Znalezione przydatne przedmioty obozowe takie jak ruszt większy,
mniejszy, mała deseczka do krojenia oraz pojemnik schowałem dla ekipy ze Śląska
na przyszłość. Wszyscy zajęli się sobą, po spakowaniu i posprzątaniu
ruszyliśmy w kierunku przeprawy. Tym
razem spakowałem cały plecak do worka i przepłynąłem bez żadnych problemów.
Około godziny 17.00 byłem w z powrotem w domu.
Podsumowując, podczas biwaku w grupie warto na bieżąco utrzymywać
porządek i usuwać śmieci, co było w tym przypadku przestrzegane - lubię jak jest czystość i porządek, wszystko
ma swoje miejsce. Warto posiłek i brudne naczynia w okresie letnim trzymać w
jednym, odrębnym miejscu co by owady nie zbierały się wokół ludzi i kłód do
siedzenia. Najlepiej jak obowiązki są podzielone i jedna osoba nie musi
przyrządzać posiłku, sprzątać, zbierać drewna i tak dalej. Nie ma co narzekać,
wypad na wyspę udał się znakomicie, reszcie równie dobrze się podobało. Mam
nadzieję, że następnym razem przy okazji wizyty na Śląsku spotkam się ze
znajomymi twarzami z forum!
Więcej zdjęć na Picasie:
https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/BiwakWyspowyPowrotDoPrzeszOsci06090814#
https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/BiwakWyspowyPowrotDoPrzeszOsci06090814#