poniedziałek, 17 sierpnia 2015

31-02.08.15 - Urodziny Kuby

Już dawno mieliśmy się gdzieś i kiedyś spotkać. W końcu Kuba napisał do mnie, że w danym terminie można się zobaczyć w kilka osób w lesie w Zabrzu, umówiliśmy się zatem na sztywno co gdzie i kiedy. Wraz ze mną, jedzie też eman. Mój każdy wyjazd w nowy las i okolicę to szansa na poznanie nowych gatunków roślin i grzybów.

Miałem wyjechać w piątek około 15.00, tak aby spokojnie wieczorem, przed zmrokiem być już na miejscu, jednak plany trochę się pokrzyżowały, nie patrząc na zegarek czas nie istnieje. Wyjechaliśmy o 17.20 z Brzeska, przesiadka w Krakowie do Zabrza. W Zabrzu kolejne dwie przesiadki. Po 21.00 jest już ciemno, idziemy w stronę miejscówki według wskazówek Kuby.

Kuba i Tomek wyszli po nas w las. Na miejscówce pali się ognisko, większość rozbiła już obóz. Poznaję Serafina, witam się z kamykusem, Bublem i Fiszim. Wśród paproci znajduję jakąś przestrzeń, oczyszczam podłożę z szyszek, byle jak rozkładam plandekę coby tylko wilgoć na mnie nie osiadała i idę do ogniska coś zjeść, bo nawet nic ze sobą nie zabrałem w pośpiechu pakowania się. Akurat kubush już zaczął rozlewać fasolkę z kociołka, był to mój pierwszy posiłek tego dnia. Zjadłem jeszcze trochę wcześniej przygotowanych warzyw, które dusiły się w żarze ogniska, reszta na śniadanie. Szybko zrobiło się późno, wszyscy poszliśmy spać. Następnego dnia chciałem pochodzić trochę po okolicy.


Wstaję dosyć późno, bo przed 9.00, musiałem się widocznie wyspać a las ku temu służy, nawet insekty tej nocy jakby odpuściły. Zaczęło robić się ciepło, choć i tak nie to co w mieście, tutaj cień dają korony drzew. Na śniadanie zjadłem trochę warzyw, które zostały z wieczora, podgrzałem przy ognisku, smaczne i zdrowe.





Teraz jest widno, nie to co wieczór - widać czym charakteryzuje się miejsce, zróżnicowany las, mnóstwo paproci, tuż obok trzciny i wyschnięta polana z sitem rozpierzchłym, która niegdyś była podmokłym terenem. Trzeba przyznać, że kubush jako organizator stanął na wysokości zadania i przygotował wszystko co należy. Nikt głodny i spragniony nie będzie. Tomek i Fiszi musieli już iść, ponownie przybył Serafin, bo nie mógł zostać na noc. Dzień mija spokojnie i powoli.


Zdecydowaliśmy, że pójdziemy połazić po okolicy, poszedłem z kubushem i Bublem na rekonesans. W drodze spotkałem sporo sadźca konopiastego i arcydzięgla, z drugiej strony cały podszyt lasu porośnięty był inwazyjnym rdestowcem. Po drodze minęliśmy trzy zbiorniki wodne, średniej wielkości stawy. Jako dodatek do kociołka nazbieraliśmy trochę gwiazdnicy, pokrzywy, szczawiu i podbiału. Przynieśliśmy trochę wody do mycia naczyń i jutrzejszego zagaszenia ogniska.


Wróciliśmy do obozowiska i zaczęliśmy nastawiać kociołek wege na ostro. Do obecnej ekipy dołączył pasikonik, miro, Irol, Preano. Przyjemnie spędzamy popołudnie przy ognisku z kociołkiem pełnym samego dobra. Potrawa wyszła ostra, jadłem długo i rozkoszowałem się ostrym smakiem.





Wieczorem dołącza Magda i Szymon, którego kojarzę z grupy Poszukiwaczy Roślin oraz Gawron i Młody. Także wszyscy w komplecie, szkoda że inni nie mogą być obecni. Humor dopisywał, atmosfera na najwyższym poziomie, przeszliśmy do wręczenia prezentu. Przypomniał mi się zlot - znajome twarze przy ognisku tworzące niesamowity klimat. Robiło się późno, po chwili zostałem wywołany przez Młodego, myślałem że coś się stało, a tu miłe zaskoczenie - otrzymałem prezent od ludzi z forum reconnet. Dziękuję Wam za wsparcie z tego miejsca. Siedzieliśmy tego dnia do późna w nocy przy ognisku, aż wszyscy równo poszli kłaść się spać w swoje legowiska.

Niedziela, wstaję dosyć wcześnie, obudziły mnie rozmowy przy ognisku. Sprzątamy miejsce, część osób się już pakuje i musi iść. Pijemy znaną wśród nas kawę Bubla, która wszystkich stawia na nogi. Wszyscy powoli się rozchodzą, żegnamy się do następnego spotkania. Wraz z emanem i Irolem jako ostatni około 13.30 opuszczamy miejsce upewniając się, że wszystko zostało posprzątane i nikt nic nie zostawił. Dziękuję Irol za bezpieczny transport do Krakowa.


Dziękuję wszystkim za udane spotkanie.

Więcej zdjęć w galerii: https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/31020815UrodzinyKuby#

piątek, 7 sierpnia 2015

Jeżyny

Lato w pełni, przechodząc łąkami lub leśnymi ścieżkami po drodze możemy nazbierać sporo malin i jeżyn. Jeżyny na wiosnę wypuszczają fioletowe pędy z ziemi, z których można parzyć herbatki natomiast dojrzałe owoce pojawiają się w drugiej połowie lipca lub początkiem sierpnia. Dojrzałe owoce łatwo odchodzą od krzewu, są wyraźnie czarne. Owoce są słodko-kwaśne, są źródłem  witamin, podczas spaceru przy wysokich temperaturach dobrze gaszą pragnienie.

Pewnego popołudnia wybrałem się na zbiór owoców, celem zrobienia syropu i nalewki. Z racji, że zostało sporo owoców a byłem głodny przyrządziłem omlet.







Rozdrobniłem trochę jeżyn z cukrem w kubku, do drugiego naczynia wrzuciłem dwa jajka, trochę mąki i szczyptę proszku do pieczenia. Wyrobiłem konsystencję przypominającą jogurt pitny. Zmieszałem trochę jeżyn z ciastem i usmażyłem na tłuszczu, raz obracając całość. Wierzch również posmarowałem jeżynami z cukrem.




Owoce zasypane cukrem w zamkniętych słoikach leżały tydzień w lodówce, syrop jest bardzo słodki, wyszło 1,5l. Część syropu zostawię a resztę zaleję spirytusem.