poniedziałek, 31 lipca 2017

Zmiany, zmiany - czyli złe dobrego początki...

Na szlaku granicznym leży jeszcze sporo śniegu, w którym zapadamy się przeważnie po kolana. Towarzyszą temu setki złamanych i przewróconych drzew, które trzeba ominąć, lub jakoś się przecisnąć - rakiety śnieżne nie zdały by tutaj egzaminu. W takich warunkach wędrówka nie należy do dużej przyjemności, nie jest też możliwe wykonanie planowanego kilometrażu. Czas na przejście w plan awaryjny...

Start - Bacówka Pod Honem w Cisnej
Po 5 dniach w lesie przeszliśmy niespełna 70 km, natomiast dnia wczorajszego zeszliśmy do Jaślisk do schroniska, gdzie przenocowaliśmy. Dzisiaj wróciliśmy do domu z zamiarem rozpoczęcia trasy z nowego miejsca od nowa. Za 3 dni w czwartek zaczynamy z Gdańska w kierunku wschodnim, przez ten czas śnieg w górach stopnieje i umożliwi nam wędrówkę w ludzkim tempie...
Wrzucamy kilkanaście zdjęć i krótki opis naszej trasy....

Zasypane śniegiem betonowe słupki graniczne
Pierwszy dzień, Bacówka pod Honem, wypoczęci zjedliśmy obfite śniadanie, ustaliliśmy szczegóły i pojechaliśmy do Roztok górnych, skąd zaczęliśmy dreptać. Śnieg jest zmrożony, więc da się iść, momentami tylko się zapadamy. Mamy nadzieję, że dalej i na niższej wysokości będzie go mniej, jednak wcale na to się nie zanosi. Pogoda nam dopisuje, momentami przyświeca słońce. Dotarliśmy na Balnice, gdzie rozbiliśmy namioty, przeszliśmy 16 km.


Dzień krótki, czasu mało
Drugiego dnia pojawiają się ostrzeżenia na szlaku o niedźwiedziach - słusznie, spotkaliśmy tropy niedźwiedzi 10 razy przez kilka godzin, jednak to nic dziwnego w mniej uczęszczanych rejonach Bieszczad. Robi się mgliście, wieje wiatr, pojawiają się pierwsze oznaki wiatrów z ubiegłych tygodni... Są odcinki, gdzie przez 200 metrów nie ma śniegu, w zależności od stoku gdzie pada słońce. Warunki zimowe, próbujemy nadrobić po zmroku, jednak ilość przewróconych drzew, śnieg i mgła na to nie pozwala. Rozbijamy namioty na uboczu , jutro będziemy kontynuować. Jesteśmy w okolicy Magelin Grun.

Mroczny las
Kolejnego dnia widok o poranku całkiem zaskakujący. Nie widziałem nigdy tak zniszczonego lasu, zarówno jak nie miałem okazji iść w takich warunkach. Leszczyny i brzozy powyginane od śniegu, a jodły i świerki przewrócone od wiatru prosto na szlaku. Przeszliśmy tylko 10 km i stwierdziliśmy że zanocujemy w małym domku po słowackiej stronie tuż przed przejściem granicznym w Radoszycach.



Tutaj zapadła decyzja o powrocie i zmianie planów
Kolejny dzień, kolejne zmagania się z drzewami. Słupki graniczne w większości są zasypane śniegiem. Zastanawia nas, czy ktoś posprząta ten szlak, jak to będzie wyglądać na wiosnę? Przeszliśmy na niższe wysokości, warunki również nie są optymistyczne. Przeszliśmy przez Wielki Bukowiec i przenocowaliśmy w takim samym domku jak poprzedniego dnia. Musieliśmy jednak wcześniej odkopać drzwi od śniegu. Dzień piąty, wiatr nadal się nie uspokaja. Spotykamy ślady człowieka po rakietach śnieżnych, widać że się zapadał w śniegu. Przebrnęliśmy jeszcze kilka kilometrów i przeszliśmy rezerwat Źródliska Jasiołki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz