piątek, 31 sierpnia 2018

Nocka na rybach, Wisła - 15-16.06.18

Jeśli na ryby - to niezmiennie w tym samym składzie co kiedyś.


Mieliśmy upatrzone miejsce sprzed dnia wcześniej, jednak okazało się że ktoś je nam zajął. Popatrzyliśmy na mapę i pojechaliśmy na drugą stronę rzeki, znajdując jakąś spokojną zatoczkę. Po 21.00 byliśmy rozłożeni przed zmrokiem i nastał czas na relaks... Czas leciał całkiem szybko, w końcu trwają najkrótsze noce w roku. Przed 1.00 w nocy niebo się przetarło i po chwili patrzenia w gwiazdy było widać drogę mleczną. Nawet udało się całkiem fajne zdjęcie zrobić. 


Kilkanaście minut po 3.00, powolutku zaczyna robić się jasno. Godzinę później połaziłem po okolicy celem złapania wschodu, ale nic ciekawego się nie działo więc odpuściłem. Po drugie stronie rzeki ganiały się zające, powstało dokumentacyjne zdjęcie ale nawet go tu nie umieszczam. Udało się złowić 4 sumy wielkości około 30-40cm, oraz dwa klenie na spinning tuż przed zawijką do domu.

 




Miejsce jest fajne, około 200m dalej są wiaty, kosze na śmieci, palenisko. W ogóle ścieżka rowerowa wygląda tak, jakby wjeżdżało się do jakiejś wioski wikingów.

Prezent - kuksa

Swego czasu, taki właśnie prezent otrzymałem za przejście dookoła Polski. Kuksa, jak przystało zrobiona z sezonowanej kilkuletniej czeczoty brzozy. Dziękuję Jerzy!

Na zdjęciu ładnie komponuje się z leśną półką w pokoju

Pogórze Wiśnickie, marsz - 50 km

Nie jest to długi dystans, ale to najdłuższy szlak na Pogórzu Wiśnickim, stąd dodałem do kategorii szlaki długodystansowe.


Na Pogórzu Wiśnickim mamy czerwony szlak. Na mapie turystycznej prowadzi z Brzeska do Jasienia zataczając prawię pętlę. W rzeczywistości błądząc za nieaktualnym oznaczeniem zatoczylibyśmy pętlę. Wybrałem swoją wersję szlaku... Od dawna już się chciałem tam wybrać, jednak zawsze odkładałem to na kiedyś, skoro tak naprawdę to jeden dzień wędrówki, to można iść kiedykolwiek... 



Miałem iść dzień wcześniej, jednak burza przerwała moje plany, poza tym było już późno jak na taką trasę. No to poszedłem dzień później - tym bardziej że chciałem iść w słonecznej pogodzie. Słońce było, ale niezbyt gorąco, około 22 stopnie. Lubię wędrować w takich warunkach... Dwa razy zgubiłem szlak, raz nadłożyłem drogi a drugim razem okazało się, że cały czas jestem na szlaku tylko przez długi czas nie ma nigdzie oznaczenia. 


Kiedy zgubię szlak, potrafię się z powrotem szybko odnaleźć, patrzę na mapę i otoczenie i idę orientacyjnie do szlaku, czy ścieżki. Szlak w większości prowadzi asfaltem, polami i częściowo lasem.

 








Przez całą drogę zjadłem 6 bananów i 4 pączki. Wypiłem 3,5 l wody. Za to w domu najadłem się konkretnie obiadem. Jak na drogę "z marszu" wyszło całkiem dobrze, brak odcisków, jakoś nie czuję się potwornie zmęczony dzień później - co nie znaczy że dzisiaj znowu bym zrobił blisko 50 km... Jeśli miałbym wędrować kilka dni inaczej rozłożyłbym kilometraż. Ale skoro to tylko jeden dzień, to można iść iść dopóki sił starczy nie patrząc na konsekwencje kolejnego dnia - że po prostu nie damy rady dalej iść.

Pokonanie 49,1 km zajęło mi 9 godzin 20 minut. Średnie tempo wyszło 5,26 km/h. Więc całkiem dobrze. Pierwsza taka wędrówka z plecakiem na lekko. Podoba mi się

Bieszczady w maju - 09-12.05.18

Kilka dni w Bieszczadach, celem zobaczenia żywej zieleni, i wschodów słońca. Przy okazji odwiedziłem ponownie znane mi okolice i miejsca. Krótka fotorelacja.


Mgła o wschodzie słońca w dolinie Solinki
Żółty szlak na Połoninę Wetlińską
W drodze na Smerek, widok na Przełęcz Orłowicza i Połoninę Wetlińską
Las majowy
Pod Smerkiem

Burza i deszcz na Słowacji
Ostatni płat śniegu w Bieszczadach. Na stoku Wielkiej Rawki najdłużej się utrzymuje

Mgła w dolinie Wetlinki

Chwilę po wschodzie słońca

Sarna europejska (Capreolus capreolus)

Kiedy po zimie trawy i inna roślinność jest w kolorze siana, a zieleń z dnia na dzień jest co raz bardziej bujna, sarny nadal mają zimową suknię, czyli sierść. Na nizinach, dopiero w maju zrzucają swoją sierść, natomiast w górach jest to później z racji sroższych warunków i dłuższej zimy. Jest to głównie funkcja ochronna, zwierzę lepiej się maskuje, mniej traci energii zimą.

05.04 Wybierając się w okolicę czatowni kątem oka zauważyłem sarnę, nie zwróciła na mnie uwagi - miała też spory dystans, nie musiała się mną przejmować. Wracając po kilkunastu minutach okazało się że nadal jest mniej więcej w tej samej okolicy dlatego, ponownie wypakowałem wszystko z plecaka, dodatkowo ubrałem bluzę i koszulkę na głowę w celu zamaskowania i zacząłem podchód.


Przechodząc przez trawy, coś w rodzaju trzcinnika zacząłem się czołgać od pagórka traw do kolejnego pagórka. Co jakiś czas robiłem zdjęcia, nie wiedziałem czy sarna za chwilę się nie spłoszy oraz kiedy usłyszy dźwięk, który wyzwala wciśnięcie migawki w aparacie. Udało mi się przeczołgać około 20m, kiedy byłem już naprawdę blisko. Emocje z każdym metrem się potęgowały. Problemem stało się to, że sarna wcale nie chciała podnieść głowy, tylko cały czas skubała wczesną zieleń. Po chwili podniosła się, ale nie zauważyła mnie, po czym położyła się i zamknęła oczy - udała się na drzemkę. Nie trwało to długo, po czym przyszła drugie zwierzę, którego w ogóle nie widziałem. Najwidoczniej to jakaś mała rodzina. Wykonałem kilka zdjęć i oddaliłem się tak, aby agresywnie nie spłoszyć zwierząt.



Całe spotkanie trwało blisko godziny i było pierwszym takim udanym i ciekawym podejściem zwierzyny z aparatem.

Żaba moczarowa (Rana arvalis)

Przełomem marca, lub bardziej początkiem kwietnia, kiedy kończy się etap wiosennych przymrozków a słońce staje się co raz bardziej ostre i i ciepłe trwają gody żab, trochę później ropuch. Jak dla mnie to jeden z ciekawszych, bardziej emocjonujących wydarzeń jakie mają miejsca wiosną w naturze.

Specyficzny odgłos, który słychać już z kilkudziesięciu metrów o poranku i wieczorem niektórzy porównują do odgłosu wrzenia wody lub zanurzonej butelki w wodzie, z której ucieka powietrze. Żaby moczarowe w przeciwieństwie do innych gatunków np. trawnej są bardzo płochliwe, dlatego prawie niemożliwe jest podejście w głębokiej wodzie tak aby nie spłoszyć całego skupiska. Reagują one na drgania wody, zatem kiedy jedna się schowa - schowa się cała grupa, po czym nagle wypełniony żabami zbiornik wodny staje się pusty i totalnie cichy. Samiec w przeciwieństwie do samicy na czas godów przebarwia się na niebiesko-błękitną barwę. To niesamowite, wygląda wówczas jak egzotyczny płaz. Okres godowy w zależności od wiosny trwa czasem dwa lub trzy tygodnie.


Aby uskutecznić bliskie obserwacje żab należy znaleźć skrawek lądu z widokiem na taflę wody, lub zrobić coś w rodzaju platformy, na której będziemy mogli się położyć. Podczas naszej drogi w takie miejsce żaby pouciekają, jednak po około 30 minutach powinny ponownie wynurzać się pojedyncze sztuki jedna za drugą. Z czasem żaby będą na wyciągnięcie ręki. Można zatem próbować wykonać zdjęcia z bliska. Przez dwa dni spędziłem na torfowisku kilka dobrych godzin, żeby wykonać satysfakcjonujące mnie zdjęcie. Następnym razem powinno być łatwiej, znam już lepiej miejsce i zwyczajne tych zwierząt.