niedziela, 29 października 2017

Jesień w Bieszczadach

Październik to zdecydowanie czas na jesień w Bieszczadach. Początkowo, głównie buczyny i klony zaczynają przebarwiać swoje korony z zielonych na zielonożółte liście. Pierwsze przymrozki oraz intensywne deszcze i wiatr przyśpieszają czas przebarwiania drzew i opadania liści. Zdecydowanie drugi tydzień października to był najbardziej intensywny czas na paletę barw i kolorów na połoninach. Jedynie czego brakowało to słońca, aby kolory te były bardziej intensywne. Z czasem w środku lasu zaczęło robić się żółto. Wiązy, graby i buki opanowały cały las żółto-pomarańczowym kolorem. W tym roku jarzęby na połoninach w mgnieniu oka stały się bezlistne, nie obrodziły także owocami. Jak zawsze w międzyczasie niepostrzeżenie jesiony i niektóre lipy i klony zrzuciły swoje liście całkowicie. Modrzewie  i brzozy, wierzby i olchy dopiero zaczynają zmieniać swoje liście, są bardziej odporne na niesprzyjające warunki. Zdecydowanie brakło słońca tej złotej jesieni, dopiero w połowie października nastał pierwszy słoneczny dzień, kiedy już w górnej granicy lasu buczyny straciły swoje barwy i w pół opadły z liści...

Jeziorko Bobrowe u stoku Chryszczatej

Las pod Chryszczatą
Po wspomnianym wcześniej forumowym zlocie w kilka osób udaliśmy się na Jeziorko Bobrowe, w jesiennym klimacie to miejsce prezentuje się chyba najlepiej. Dalej na Chryszczatą stromym i pięknym lasem, po śladach stada żubrów. Nocujemy w chatce z piecykiem a przed tym gotujemy samo dobro i na piecu i na ognisku na zewnątrz. Zaczęło padać, jutro ma być podobnie, więc dopiero kolejnego pójdziemy w góry.




Okolice Cisnej
Po dwunastu kilometrach dotarliśmy do samochodu, a dalej ruszyliśmy pod Hon, po chwili przerwy i naładowaniu baterii do aparatu kierujemy się na rezerwat Sine Wiry. Spokojna a zarazem rwąca rzeka ładnie prezentuje przełom skalny. Powoli zapada zmrok, jednak coś jeszcze widać.... Przy samochodzie jesteśmy już po ciemku. Wieczór przy ognisku, noc w namiotach w towarzystwie lisa, który co chwila przybiegał w nasza okolicę...


Sine Wiry
Padło na Rabią Skałę, przeszliśmy z Wetliny żółtym szlakiem na Jawornik i dalej w stronę granicy. Las od środka jest całkowicie żółty, zanim weszliśmy na samą górę, od słowackiej strony pojawiło się mnóstwo chmur, chwilami z drobną mżawką. Krótki i spokojny dzień, po którym wracam do domu na dwa dni zostawić część rzeczy i przepakować plecak żeby z powrotem wrócić w Bieszczady na dalszą część jesieni...

Żółtym szlakiem, przez żółty las na Rabią Skałę
Widoki z Paportnej
W kierunku zachodzącego słońce
Kolejny raz padło na Rawki, akurat że do Wetliny przyjechałem przed 15.00 padło na zachód słońca w okolicach Rawek. Tym razem umówiłem się tutaj z Tomkiem, z którym poznaliśmy się dwa i pół roku temu, kiedy mniej więcej w tym samym czasie przemierzaliśmy GSB. Zaczęło mocno wiać, jednak warunki zapowiadały ładny zachód słońca. Przed zmrokiem schodzimy kawałek dalej i nocujemy gdzieś w namiocie.

Zaraz chmury zasłonią kolorową łunę
Po herbacie i chwili rozmowy, nastała bardzo ciemna, pochmurna noc - wcześnie jest ciemno więc idziemy spać, najwyżej wcześnie wstaniemy i ruszymy dalej.
Mamy bardzo spokojny, elastyczny plan czyli nie spieszyć z kilometrami i chłonąć piękno przyrody jak najbardziej jest to możliwe. Kolejnego dnia przeszliśmy przez Przełęcz Orłowicza, gdzie ilość ludzi powoduje że kolejną przerwę zrobimy sobie w lesie. Spokojnym tempem, czarnym szlakiem kierujemy się na Jaworzec. Pochmurne niebo niestety nie pozwoliło na obserwację gwiazd. Swoją drogą w schronisku ciągle trwają zmiany w dobrym kierunku, atmosfera jest typowo schroniskowa i klimat tworzy fajna ekipa, którą pozdrawiam.

Wąwóz
Żółty szlak w kierunku Orłowicza
Drzwi cerkwi we wsi Jaworzec
Ciepła noc w namiocie i w drogę. Przez opuszczoną wieś Jaworzec i Łuh, po bosej przeprawie przez Wetlinkę dotarliśmy szutrową drogą na most w Studennym. Tutaj zaczyna się najdłuższe pasmo naszych Bieszczadów, mające około 15 km ciągnące się aż do Smolnika. Na grani w lesie rozpalamy mały ogień, czas na kiełbaskę. Trafiliśmy na szlak konny, którym mniej więcej trzymamy się do Przełęczy Hulskie, gdzie zaczyna się niebieski szlak przez Otryt do Dwernika.


Most w Studennym
Początkowo spokojnym tempem, później szybszym krokiem jesteśmy przy chacie, jednak schodzimy do Dwernika spotkać się ze znajomymi Tomka u Lestka. Swoją drogą bardzo fajne i spokojne miejsce na uboczu drogi. Ogarnęliśmy się, zjedliśmy coś bo akurat skończył nam się prowiant.






Las na Otrycie
Poranek
Przenocowaliśmy ponownie w namiocie a o poranku obudziła nas gęsta mgła i wilgoć w powietrzu. Świetnie wypić sobie poranną herbatę w takich warunkach, kiedy mgły uchodzą a nad nami jest błękitne niebo. Tego dnia rozjeżdżamy się w swoje strony... Dzięki za podwózkę pod Caryńską. Słoneczna pogoda spowodowała, że przeszedłem przez Caryńską do Berehów Górnych. Schodząc, do góry idzie mnóstwo osób, korzystając z idealnej pogody. Jest dokładnie połowa października, to pierwszy w tym miesiącu słoneczny dzień.

W drodze na Caryńską
Pod Wysoką Połoniną z Pozdrowieniami dla całej Załogi
Miałem w planie pojeździć jeszcze na rowerze, tak też zrobiłem. Podjechałem na stopa do schroniska Pod Wysoką Połoniną, gdzie rozbiłem namiot i przepakowałem plecak. Wypożyczyłem rower i pojechałem przed siebie, zatrzymując się w atrakcyjniejszych terenach. Jazda samochodem jako pasażer jest przyjemna, kiedy podziwiamy okoliczne ściany lasu. Jadąc rowerem, wolniej jest na to więcej czasu, można więcej dostrzec i poznać nowe miejsca. Pojechałem do Cisnej a dalej przez Żubracze doliną Solinki do Roztok Górnych. Wróciłem do Cisnej i pojechałem z powrotem do Wetliny.
Trasa około 50 km spokojnym tempem z przerwami zajęła mi prawie 5 godzin.

Obecnie, pod koniec października spadł śnieg. Myślę że zdecydowanie to już czas po kolorowej jesieni, która trwała krótko i przeminęła z wiatrem bardzo szybko...

niedziela, 22 października 2017

Gruszki z żaru

Gruszki w żarze
Owoce po kilkunastu minutach
Dzisiaj na słodko czyli gruszki z żaru w ognisku. Po chwili palenia ogniska wytworzyło się trochę bukowego żaru. Gruszki kładę na żar i lekko obsypuję, aby równomiernie się piekły. W międzyczasie strugam łyżkę z leszczyny popijając herbatę. W trakcie pieczenia skórka pęka i słychać syczenie soku. Nie ma się co przejmować, że owoc nam się spali, bo sok i skóra temu zapobiega. Kiedy skórka zarumieni się na brązowo i zacznie odchodzić od miąższu owoce można wyjąć z żaru i jeść. Warto przyprawić cynamonem lub cukrem jak ktoś lubi bardzo słodko.

W ten sam sposób można przyrządzać jabłka czy śliwki...

piątek, 20 października 2017

Zlot reconnet jesienny 06-08.10.17

No i nastał czas na kolejne spotkanie, zlot jesienny reconnet w Bieszczadach, który miałem przyjemność organizować. Miejsce to baza Rabe tuż przy Rabiańskim potoku. Frekwencja od początku stawała pod znakiem zapytania, finalnie pojawiło się kilka osób z forum oraz kilku turystów ze szlaku.


W Bieszczady przyjechałem w czwartek, dzień wcześniej. Jak w większości razu zawitałem do Bacówki pod Honem, gdzie od dwóch tygodni gospodarzą nowi dzierżawcy. Po południu zaczęło padać, towarzyszył temu bardzo silny wiatr, jednak wybrałem się do lasu zobaczyć jak mają się jesienne kolory w lesie. Nocą przyjechał Ryszard, po czym zaplanowaliśmy kolejny dzień.
Piątek w samo południe zjawiliśmy się na miejscu zastając pustą bazę. W środku pojawiła się meblościanka, jest teraz gdzie pochować sprzęt kuchenny. Ja zająłem się zbieraniem mniejszego i większego drewna na ognisko, a Ryszard rozpoczął gotowanie, które skończył dopiero po zlocie.

Leniwie oczekiwaliśmy pierwszych, niewiadomych zresztą uczestników, kto się pojawi a kto nie. W międzyczasie co chwila pada przelotna mżawka, co dodaje tylko uroku obecnej jesieni. W lesie dominuje żółto-zielony kolor, jednak barwy te ciągle się zmieniają. Po południu dotarł Pasikonik, SmileOn i Niszka. W międzyczasie na piecu powstała sałatka i barszcz biały na żeberkach oraz smażone kotleciki. Powoli zaczynał się wieczór i dalsze gotowanie


Dołączyła się do nas trzyosobowa ekipa z okolic Głogowa, która przyszła tutaj na nocleg z Chryszczatej, wieczór spędzamy łącznie w osiem osób. Jest ciepło, palimy w kominku, popijamy herbatkę jest tak jak być powinno.

Kolejnego dnia nieśmiało słońce zaczęło się przebijać, w południe odwiedziła nas wycieczka, pełen autobus z leśniczymi, po chwili pojechali dalej - frekwencja zdecydowanie dopisała. W ciągu dnia każdy zajął się swoim światem, tymczasem Ryszard nadal gotował. Powstały steki z brokułami w sosie, smażone oscypki w panierce z żurawiną i cały gar kwaśnicy z mięsem i ziemniakami. Pasikonik wystrugał tymczasową łychę i szpatułkę a w międzyczasie nas wszystkich naszkicował... Z okolicznych lasów przybyła Kasia włóczęga a pod wieczór pojawił się Wilson "werbując" do nas ze szlaku Jolę, Asię i Marka. Po zmroku przybyła także czwórka turystów, którzy są na kursie survivalu. Obawiałem się jak to będzie z jedzeniem a wyszło jak zawsze - wszystkiego było za dużo, głód nam zdecydowanie nie groził! Wieczorem usmażone zostały rydze, które w lesie rosną w niesamowitej ilości, wystarczy wybierać tylko te młode, lepsze okazy.

Wieczór i noc spędzamy w środku, nikt nie spał na zewnątrz. Niebo się przetarło i pojawiły się gwiazdy i delikatny przymrozek. Posprzątaliśmy dokładnie bazę - niedziela jak to niedziela, czas śniadań, pakowań oraz powrotu - przynajmniej dla niektórych, bo spora część z nas nadal zostawała w Bieszczadach. Sporo rzeczy w przenośni ginęło, a tak naprawdę zmieniało tylko swoje położenie, jeśli coś zgubiłeś, jest w twojej kieszeni. A jeśli ktoś Ci naostrzył nóż zaraz się skaleczysz i będziesz opatrywany...


Zastanawiałem się nad frekwencją zlotu, od początku nie było szału w dodatku kilka osób przed terminem odpadło, jednak nie musi być nas wielu aby się spotkać z powodzeniem i dobrze spędzić czas w świetnym miejscu przyrodniczym. Było kameralnie i niczego nam nie brakowało. Zrobiliśmy jak zawsze zdjęcie grupowe i rozeszliśmy się w swoje strony... Był to pierwszy zlot w domu, jakkolwiek to interpretując. Dzięki Wam za kolejne spotkanie!

czwartek, 19 października 2017

Dzięcioł vs. wiewiórka



Ślady żerowania dzięcioła i wiewiórki na szyszkach
świerku i sosny


Jesień to czas, kiedy drzewa zrzucają swoje owoce ale też okres gromadzenia zapasów przed zimą przez zwierzęta nie tylko w organizmie ale i w dziupli czy spiżarni. Dzisiaj moją uwagę przykuł i to dosłownie dzięciol oraz wiewiórka a dokładniej ich ślady obecności...




Sosnowa szyszka w kuźni dzięcioła

Zacznijmy od dzięcioła, bez podważalnie jest to bardzo ciekawy ptak. U mnie w lesie intensywnie żeruje na szyszkach świerkowych i sosnowych w tak zwanych kuźniach. Dzięcioł wtyka dziobem np. szyszkę sosnową w szczelinę w drzewie po czym uderzając wydłubuje jadalne nasiona. Dzięcioł lub różne gatunki dzięciołów przylatują na ten sam dąb i wydłubują nasiona, pod drzewem leży setki szyszek sosnowych z różnego okresu czasu...


Uczta wiewiórki na świerkowym pniu
Jeśli chodzi o świerkowe szyszki, dzięcioł stosuje tą samą metodę w przeciwieństwie do wiewiórek, które całą szyszkę skubią z łusek wybierając nasiona. Pod świerkami ściółka pokryta jest takimi łuskami. Spotkałem dzisiaj takie miejsca, gdzie ucztują wiewiórki i dzięcioły. Nasiona zarówno świerka jak i sosny również dla nas są jadalne, jednak uciążliwe jest ich wybieranie.

Wiewiórka pospolita w akcji...