czwartek, 26 kwietnia 2018

Żuraw zwyczajny (Grus grus)

Żurawie u siebie zauważyłem dwa lata temu, zupełnie przez przypadek, kiedy zza krzaków usłyszałem klangor. Miejsce, w którym przesiadują to torfowisko niskie, okresowo zalane miejsce. W tym roku zima nie była zbyt wymagająca, dlatego żurawie przyleciały już pod koniec stycznia. Wybudowałem czatownię, tak aby ptaki przyzwyczaiły się do jej widoku i spróbowałem zasiadki celem zaobserwowania żurawia.W tym miejscu są tylko dwa żurawie, w gęstej olszynie, gdzie dookoła jest głęboka woda mają założone gniazdo. Dwa lata temu miałem okazję zobaczyć dorosłych żurawi z młodymi, spotkanie trwało tylko kilka sekund. W okolicach południa zauważyłem, że żurawie opuszczają bagna i wychodzą na żer na otwartą przestrzeń, są jednak bardzo uważne. Czatownia okazała się idealnym rozwiązaniem.


Na miejscu trzeba być, kiedy jest jeszcze ciemno - tak aby zostać niezauważonym przez zwierzęta. Rozwinięcie sprzętu i przygotowanie trwa kilka minut, po chwili zaczyna świtać. Siedząc w miejscu jest rześko, kiedy na zewnątrz zapowiada się słoneczny dzień. Rankiem podlatują sójki i sroki jednak są całkiem daleko. Po godzinie 9.00 przeleciały nade mną dwa żurawie, pojawiła się nadzieja, że wyjdą później na polanę. Nade mną krążył jeszcze myszołów, ale nie chciał wylądować. Przed godziną 11.00 zauważyłem, że z lewej strony w moim kierunku idzie żuraw, który co chwila dziobie coś w ziemi. Po chwili przeszedł mi przed obiektywem, tak jakby nie słyszał migawki z aparatu. Kilkanaście minut znów pojawił się, ale był daleko i pod takim kątem, że nie mogłem zrobić zdjęcia.



Po południu zrobiło się cieplej i spokojniej. Intensywny śpiew ptaków jakby ucichł i już nic więcej się nie działo. W czatowni siedziałem 11 godzin, do 16.00. Czasem mimo, że nic się nie dzieję i tak są emocje w oczekiwaniu na to co za chwilę się przydarzy. Lub co niesie za sobą pobliski szmer. Nie spodziewałem się jednak myszy, które chodziły półtorej metra ode mnie w czatowni w trawie.

niedziela, 1 kwietnia 2018

Tatry Wysokie, Świnica i Kościelec


Weekend w Tatrach Wysokich w trzyosobowym składzie. Termin na wyjazd mieliśmy zaklepany od ponad miesiąca. Po tygodniu zachmurzenia z opadami śniegu nadszedł czas na kilka słonecznych dni. W dodatku z naszym przyjazdem zmieniono stopień lawinowy na "jedynkę" - warunki idealne do zimowej wędrówki.



W dzień przyjazdu udaliśmy się z Kuźnic na Murowaniec, jednak z powodu braku miejsc zmieniliśmy lokalizację noclegu z powrotem na Kuźnice i tam mieliśmy naszą bazę wypadową.









Dzień drugi, zielonym szlakiem na Kasprowy Wierch a dalej czerwonym na Świnicę. Będąc na górze obserwujemy jak powoli przychodzą chmury, zakrywając wyższe szczyty, mimo to widoczność jest całkiem dobra. Przed 13.00 schodzimy z powrotem tą samą trasą.  Na podejściu na Świnice trwają szkolenia wysokogórskie, kursanci uczą się chodzenia z asekuracją liny.









Dzień trzeci, szybkim krokiem ruszamy niebieskim szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy a dalej czarnym na Kościelec. Świetna panorama na Tatry Zachodnie, na szczycie chwilę siedzę w krótkim rękawie bo słońce tak ostro grzeje. 







Po kilkunastu minutach schodzimy w kierunku dolnej stacji kolejki krzesełkowej na Kasprowy. Nie wiadomo gdzie jest szlak, jest kilka wydeptanych ścieżek do tego mnóstwo tras narciarzy. 











W pewnym momencie zauważamy człowieka, który leży bezpośrednio na śniegu, a obok niego leży plecak. Okazało się, że gość postanowił się zdrzemnąć na śniegu, bo w ogóle nie spał w nocy, a wybierał się na Kościelec bez raków, telefonu i herbaty. Daliśmy mu ciepłej herbaty, trochę czekolady i po chwili sprowadziliśmy go do najbliższego schroniska. 



Nasza "akcja ratunkowa"

Co ciekawe, kilkanaście metrów obok przechodzili inni turyści i nikt nie zareagował a może nikt nie zauważył? Tak jak poprzedniego dnia około 14.00 szczyty pokryły się chmurami a my zaczęliśmy schodzić do cywilizacji. To mój pierwszy wyjazd zimowy w Tatry, z którego jestem bardzo zadowolony. 







 Fajnie doświadczyć chodzenia z rakami i z czekanem w takiej aurze.