Weekend w Tatrach Wysokich w trzyosobowym składzie. Termin na wyjazd mieliśmy zaklepany od ponad miesiąca. Po tygodniu zachmurzenia z opadami śniegu nadszedł czas na kilka słonecznych dni. W dodatku z naszym przyjazdem zmieniono stopień lawinowy na "jedynkę" - warunki idealne do zimowej wędrówki.
W dzień przyjazdu udaliśmy się z Kuźnic na Murowaniec, jednak z powodu braku miejsc zmieniliśmy lokalizację noclegu z powrotem na Kuźnice i tam mieliśmy naszą bazę wypadową.
Dzień drugi, zielonym szlakiem na Kasprowy Wierch a dalej czerwonym na Świnicę. Będąc na górze obserwujemy jak powoli przychodzą chmury, zakrywając wyższe szczyty, mimo to widoczność jest całkiem dobra. Przed 13.00 schodzimy z powrotem tą samą trasą. Na podejściu na Świnice trwają szkolenia wysokogórskie, kursanci uczą się chodzenia z asekuracją liny.
Dzień trzeci, szybkim krokiem ruszamy niebieskim szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy a dalej czarnym na Kościelec. Świetna panorama na Tatry Zachodnie, na szczycie chwilę siedzę w krótkim rękawie bo słońce tak ostro grzeje.
Po kilkunastu minutach schodzimy w kierunku dolnej stacji kolejki krzesełkowej na Kasprowy. Nie wiadomo gdzie jest szlak, jest kilka wydeptanych ścieżek do tego mnóstwo tras narciarzy.
W pewnym momencie zauważamy człowieka, który leży bezpośrednio na śniegu, a obok niego leży plecak. Okazało się, że gość postanowił się zdrzemnąć na śniegu, bo w ogóle nie spał w nocy, a wybierał się na Kościelec bez raków, telefonu i herbaty. Daliśmy mu ciepłej herbaty, trochę czekolady i po chwili sprowadziliśmy go do najbliższego schroniska.
Nasza "akcja ratunkowa" |
Co ciekawe, kilkanaście metrów obok przechodzili inni turyści i nikt nie zareagował a może nikt nie zauważył? Tak jak poprzedniego dnia około 14.00 szczyty pokryły się chmurami a my zaczęliśmy schodzić do cywilizacji. To mój pierwszy wyjazd zimowy w Tatry, z którego jestem bardzo zadowolony.
Fajnie doświadczyć chodzenia z rakami i z czekanem w takiej aurze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz