Ściany zbudowałem z krótkich, prostych patyków, na nie położyłem żółte gałązki z przewróconego modrzewia a wszystko to obsypałem obficie kilkoma warstwami liści i ściółki. Całość przykryłem jeszcze kilkoma gałązkami tak, aby wiatr nie zwiewał liści. Od środka szałasu nie widać żadnych prześwitów, to znak że jest szczelnie.
Schronienie wyszło małe i przytulne w sam raz dla mnie na jedną noc. Obok wystarczy rozpalić małe ognisko i będzie o wiele przyjemniej. Całość zajęła mi półtorej godziny.
Całość dobrze się maskuje |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz