Ostatnio trochę mniej pisałem, inne zajęcia pochłonęły
trochę czasu, ale to nie znaczy że u mnie nic się nie dzieję i nie chodzę do
lasu. Nie opisuję tutaj każdego wyjścia w teren, czy to byłem cały dzień w
lesie, na noc, lub kilkugodzinny spacer. Opisuję wypady ciekawsze, które chcę
żeby utkwiły mi w bardziej w pamięci, zdjęcia robię praktycznie zawsze, dlatego
i tak mam co wspominać.
Pod koniec stycznia spadł śnieg, co zapowiedziało śnieżną i
zimową atmosferę w miesiącu luty, tym bardziej że las który odwiedzam ma górski
klimat. W ten sposób upływa czas, zmieniającą się pogodą, wschodem i zachodem,
mija dzień za dniem, nadchodzi odwilż, przedwiośnie, kolejna pora roku…
02.02 Nasypało trochę śniegu, zapowiada się słoneczny zimowy dzień. Lubię takie dni,
czuć mróz i jednocześnie ciepło, przyjemnie spaceruje się po zmieniającym się
lesie. Dziki głodne, żerowały przy bulwach topinamburu i ostałych jabłkach. Jak
zazwyczaj bywa obrałem nowy kierunek marszu i poszedłem tam gdzie mi się
bardziej podoba, dzięki mam zawsze inną trasę a kiedy trzeba to jakoś się
odnajdę. Poznaję przez to cały las, ścieżki leśnictwa przecinające moją drogę,
mniejsze i większe wąwozy, strumienie, obszar buczyny dookoła jodeł. Cisza,
śnieg nie spada z drzew, bezwietrzny mroźny dzień. Czasem słychać jak w oddali
biegnie spłoszona łania. Nie rozpalałem ogniska tego dnia, pochodziłem parę
godzin po lesie, wracałem podczas zachodu słońca.
04.04 Kolejny spacer w wolnym czasie po lesie. Idę wąwozem, odnajduję szybszą i nową
drogę nad staw w lesie. Śniegu w niektórych miejscach około 30cm, pod gęstymi
jodłami nie ma w ogóle. Nad stawem rozpalam ognisko, ogrzewam się, przyrządzam
sobie posiłek i piję herbatę. Tutaj jest mało słońca zimą w ciągu dnia, staw
jest mocno skuty lodem, można śmiało po nim chodzić. Pierwszy raz chodziłem po
lodzie, zamarzniętym zbiorniku wodnym. Zrobiłem małą świeczkę z żywicy, paliła
się parę minut.
Zbierając drewno na ognisko zerwałem uschniętą kruszynę i
szybko zmontowałem zestaw na łuk ogniowy. Spróbowałem, jednak podkładka okazała
się chyba za wilgotna, gdyż próba mi się nie udała. Chcę więcej ćwiczyć
techniki ognia wykorzystując materiały znalezione w lesie. Niestety dzień jest
bardzo krótki, mało jest czasu na zrealizowanie tego co by się chciało.
17.02 Idąc ciemnym wąwozem zasłoniętym od słońca wychodzę na jedną z górek, akurat
przebijające słońce oświetlało tutaj ściółkę pod dużą jodłą. Spodobało mi się,
pomyślałem że posiedzę chwilę w tym miejscu.
Przygotowałem sobie świder, podkładkę i docisk z jodły do łuku
ogniowego. W między czasie parzył mi się zdrowy napar z igieł jodłowych. Próba nie udała mi się, brązowy pył nie miał
zbyt odpowiedniej temperatury aby scalić się w grudkę żaru. Stosowanie techniki
tarcia drew wykorzystując naturalne materiały znalezione w lesie wymagają
większej dokładności z naszej strony. Muszę przygotowywać sobie dokładniej
materiały. Osiągnięcie żaru jest trochę trudniejsze niż z materiałów wcześniej
przygotowanych, sezonowanych, tych z domu. W większości lasu w stromych
miejscach, gdzie odkryta jest gleba można zaobserwować zjawisko resublimacji.
Wracam tak jak zazwyczaj, po 16.00 żeby zdążyć na busa do domu.
18.02 Tym razem nie sam, a we dwóch łaziliśmy. Kilka kilometrów drogi do lasu, w
planie przejście go i droga przez pola do większego docelowego lasu. W
międzyczasie małe ognisko, na śniadanie kanapka czosnkowa z cebulą, szczawikiem
zajęczym i miodem popita herbatą z termosu. Uschnięty uszak na bzie, nie
wykorzystam go, spotkałem też czeczotę na buku.
W międzyczasie z rozchmurza
się, pokazuje się więcej słońca. Gdy
jesteśmy w większym lesie, kolejne małe ognisko, kiełbasa, chleb, napar z
zebranych wcześniej pędów malin. Idziemy dalej. Słoneczny tydzień spowodował, że
warstwa śniegu stopniała, jeszcze utrzymuje się coś w mniej doświetlonych
miejscach, przyjemny klimat tworzy sceneria odwilży, z myślą o powoli
nadchodzącej wiośnie. Kolejny raz w lesie, znów inna obrana trasa. Z grzybów
mnóstwo murszaków rdzawych, które atakują modrzewie, jakaś purchawka na łące,
tęgoskór
Jesteśmy w pięknym, starym, przerzedzonym lesie jodłowym. Spodobało mi
się tak, że zatrzymaliśmy się na dłużej przy ognisku. Odpoczynek po przejściu
kilkunastu kilometrów, mocna herbatka z błyskoporka z dodatkiem miodu. Bardzo
powoli robi się ciemno, czuć jak robi się zimniej. Idę 40minut, wychodzę z lasu
na przystanek.
20.02 Kolejny słoneczny dzień. Najcieplejszy dzień z tych ostatnich. Mocno grzeje
słońca, widać latające motyle; lato listek cytrynek. Przez całą drogę w lesie
towarzyszyło mi stado myszołowów, pięć sztuk latało nade mną, raz widziałem jak
jeden zerwał się z korony modrzewia.
Przerwa, śniadanie, pieczony kawałek schabu znad ogniska z przyprawami.
Po drodze znalazłem dużo jemioły z owocami, gwiazdnicy, rzeżuchy, do życia
budzą się wczesne rośliny np. lepiężnik biały, podbiał pospolity.
Odnalazłem
się mniej więcej w lesie i ruszyłem w kierunku stawu. Nie ma tu jeszcze i
prędko nie będzie pokrzywy, dlatego zebrałem męskie kwiatostany leszczyny i
usmażyłem słodki placek po zmieszaniu z mąką i odrobiną wody. Popiłem ciepłą
herbatą z dodatkiem podbiału. Poćwiczyłem też łuk ogniowy. Lód na stawie już
puszcza, powoli się topnieje aż do początku marca. Słychać strzelający lód,
cichy hałas natury w ogólnej ciszy, ciekawe uczucie. Tego dnia nie musiałem
wracać wcześniej, dlatego siedziałem do wieczora przy ognisku, najadłem się
jeszcze smacznym mięsem, wypiłem mieszaną herbatkę z miodem, cytryną i
goździkami. Tej nocy była widoczna koniunkcja dwóch planet: Wenus i Marsa, z
lasu nie widziałem tego dokładnie na czystym niebie. Zrobiłem zdjęcia gwiazd,
spakowałem się i trzeba wracać. Wróciłem
przy świetle czołówki.
Nie opisywałem wszystkich dni w lesie w tym miesiącu, bo
było ich więcej, wybrałem te ciekawsze. Dzisiaj, po słonecznym tygodniu zapowiada
się pochmurny, mokry tydzień. Czekam na dłuższe i słoneczne, ciepłe dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz