czwartek, 31 sierpnia 2017

21-25.08.17 - Sierpniowe Bieszczady

Kolejny raz w Bieszczadach, ale dopiero trzeci raz w okresie wakacyjnym. Można powiedzieć że to był spontaniczny wyjazd, żeby odpocząć ale jednocześnie coś zobaczyć. Pojechaliśmy we trzech... Planowaliśmy tydzień, jednak wyszło tylko pięć dni.


Pierwszy dzień był sztywny - dojeżdżamy do Cisnej, przepakowujemy się i idziemy czarnym szlakiem na Łopiennik. W schronisku przy jedzeniu jednak rozleniwiliśmy się i poszliśmy tylko nad Solinkę. Spontanicznie rzuciłem hasło: dobra, to chodźmy na Jasło na zachód słońca. Chłopaki podchwycili temat i zaczęli mnie namawiać, żebyśmy faktycznie poszli. Nie byłem pewien czy zdążymy na zachód, w końcu to kawał drogi pod górę lasem, jednak namówili mnie i o 17.30 ruszamy. Ten szlak jest mi znany, szedłem nim już pięć razy, jednak za każdym razem trafiłem na mgłę.

Dobrze, że zabrałem cały sprzęt do fotografii ze sobą. Dwie godziny później jesteśmy na górze, zdążyliśmy zobaczyć ostatnie promienie słoneczne chowające się za warstwą chmur nad horyzontem. Sierpień to czas w Bieszczadach, kiedy połoniny tracą swoją zieleń, trawy się żółcą a borówki czerwienieją i rudzieją. O poranku w dolinach jest mgła, powoli zbliża się jesień.




Wracamy po zmroku, po ciemku z latarkami. Okazja na nocne zdjęcia w lesie. Przecinając leśną sokówkę nad nami doskonale widać drogę mleczną. Zdążyliśmy nawet z powrotem do Cisnej przed 22.00 żeby do sklepu wstąpić.


W nocy pod namioty podchodził lis, słyszałem że próbuje dostać się do mojej menażki ale przepędziłem go i poszedł do drugiego namiotu. W południe pod schronisko podchodzi jeleń, zwany Fernando, w maju dopiero co rosło mu poroże...








Dzisiaj plan to przejść Rabską Doliną przez Żebrak w lasy pod Chryszczatą. W lesie spokój, nie spotkaliśmy zwierzyny, prócz salamandry. Pogoda w sam raz aby spędzić noc w leśnej chatce. Jest pochmurno, pada, momentami chłodno a w kolejne dni ma być lepiej. Czas wolno i przyjemnie leci. Jedyne co przeszkadza to popielica hałasująca w nocy.



Wracamy przez takie wioski jak Mików i Smolnik, gdzie udaje nam się złapać stopa we trzech prosto do Cisnej do schroniska pod Honem. Tego dnia już nigdzie nie wychodzimy, jedynie co to planujemy kolejny dzień tak, aby nie nosić zbędnego ekwipunku.

Tak jak zapowiadano - jest przejrzyste niebo, warto wybrać się w góry, dzisiaj Bukowe Berdo przez Tarnicę do Wołosatego. Bez problemu dostajemy się do Ustrzyk Górnych gdzie zostawiamy depozyt w schronisku i bierzemy miejscówkę pod namiot na noc. Dalej podjeżdżamy do Mucznego, skąd szybkim krokiem udajemy się na Bukowe.

Kolejny raz robię tą trasę, przyjemna i niezbyt wymagająca a przede wszystkim dużo widoków. Przy zejściu z Tarnicy uciążliwymi schodami zabolało mnie coś w kolanie - czyżby wychodziły skutki ostatniego marszu? Z trzema przerwami udaje mi się zawitać w Wołosatym, jednak myślałem, że będzie ciężko. Później mi przeszło i do dzisiaj nie miałem podobnej sytuacji, być może coś jednorazowego. Z racji, że zostało nas dwóch i mamy jeden namiot, w pewnym sensie spaliśmy we dwóch pod namiotem - trzeba sobie jakoś radzić. Jakoś wolę namiot, niż pokój wieloosobowy. Mam pewność, że się wyśpię i niczym się nie przejmuję.

Dzień autostopowy. Podjeżdżamy w kilka miejsc nad San zaczynając od Procisnego. Tutaj Wołosate wpływa do Sanu. Występuje tutaj tojad wschodniokarpacki, to jedno z jego stanowisk w Bieszczadach. Oprócz tego strome zbocze porasta ogromny pióropusznik strusi, robi wrażenie. Dalej do Dwernika, gdzie na Sanie widać pokaźne kaskady. Pogoda jest idealna na wypoczynek nad rzeką.



Robimy tutaj dłuższą przerwę i zastanawiamy się co dalej, skoro jutro wracamy. Po dwóch godzinach podjechaliśmy do Berehów Górnych a dalej do Wetliny. Odwiedziliśmy Schronisko pod Wysoką Połoniną, gdzie zjedliśmy smaczny obiad. No i wróciliśmy do Cisnej. Musiałem stąd odebrać pozostałe rzeczy, które były jako depozyt podczas marszu dookoła Polski.




Z utęsknieniem wyczekuję jesieni, wtedy ponownie zawitam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz