niedziela, 1 grudnia 2013

18-20.10.2013 Zlot reconnet, 10-lecie forum




Kiedy była już znana data zlotu, wiedziałem że bez problemu mogę jechać – termin mi pasuje. Nie zastanawiałem się w jaki sposób pojadę i z kim. Trzy tygodnie przed zlotem zapytałem osobę, która czasami wybiera się ze mną do lasu, czy jest chętna na misję – zlot forum reconnet. Oczywiście koleżka się zgodził. Miałem już okazję być na zlocie wiosennym poprzedniego roku, dlatego bardzo chciałem jechać, zobaczyć te same twarze, poznać nowych ludzi, z którymi na co dzień jestem na forum. Wiedziałem też jak to wszystko wygląda, jak zachowują się ludzie, jacy są. Kto był na zlocie ten wie, że panuje bardzo rodzinna atmosfera, jakbyśmy od lat dobrze się znali. 

Tym razem zlot odbywał się na Śląsku. Miejscówka to wyspa, na której często spotykają się organizatorzy. Dookoła duży, czysty zalew. Dzień przed zlotem udało mi się skontaktować z ekipą jadącą z Krakowa: irol, niszka, NumLock. Okazało się, że mają dwa wolne miejsca, jednak w drodze powrotnej już nie. Pomyślałem, że kwestią powrotu zajmę się później – na zlocie.
Spotkaliśmy się w Krakowie przy dworcu PKP o 16.00. Po przywitaniu i szybkim zapoznaniu się, ruszyliśmy. Droga minęła całkiem w dobrej atmosferze, trochę ciszy, trochę rozmów, zastanawianie się jak to będzie na zlocie… 

Z trasy bardzo utkwiła mi w pamięci droga przez alejkę w parku. Kiedy dotarliśmy na miejsce przeprawy, skontaktowaliśmy się telefonicznie ze zlotowiczami będącymi przy obozowisku. Około 20.00 Zostaliśmy szybko i bezpiecznie przetransportowani na wyspę przez Morga, gdzie przy brzegu czekało na nas kilka osób z powitaniem. Od tego momentu zaczęło się to wszystko co dobre, działo się tyle że nikt nie jest w stanie wszystkiego zapamiętać a tym bardziej opisać. Przywitałem się ze starymi i nowymi znajomymi i od razu z moim współtowarzyszem zacząłem szukać miejsce na nocleg. Zaproponowano nam miejscówkę elity na górce – odmówiłem, bo nie wiedziałem że tam jest najlepiej i chciałem też sam coś znaleźć. Zbadałem trochę teren dookoła obozu i rozbiliśmy się między małymi drzewkami czeremchy, sosny, po czym od razu przeszliśmy w stronę ogniska żeby coś ciepłego zjeść, wypić, żeby czasu nie tracić tylko korzystać ze zlotu! 

 Kilka chwil później zaskoczył wszystkich tort z polewą w kształcie logo forum przyniesiony przez Kopka, od razu coś pysznego na wstępie. Jak na innych zlotach był stolnik i miejsce ze wszystkimi wspólnymi domowymi wyrobami, gdzie wszyscy mogli wszystko skosztować, poznać coś nowego, wziąć porady, jak ktoś coś zrobił. Było kilkanaście słoików z ogórkami kiszonymi na wiele sposobów, najlepsze były trochę konserwowe, kiszone, ostre jednocześnie, pierwszy raz takie połączenie smaków próbowałem ; były też ostre, tylko kiszone… wszystkie dobre. Standardowo sało, marynowane grzybki, chleby, w okolicy ciągle trunki, nalewki, wszelakie alkohole krążące z rąk do rąk pite z butli, piersiówki… Można było sobie kiełbaskę, mięsko jakieś wziąć i upiec nad ogniskiem, popić herbatką przy ognisku. Czas przyjemnie leciał przy stole, ciągle próbując coś nowego jeść, przy ognisku było bardzo ciepło, rozgrzewająco. Czuć wspaniały klimat, jak każdy gdzieś ze sobą rozmawia, za chwilę znów wszyscy z kimś innym rozmawiają… Szkoda tylko że czas tak szybko leciał. Człowiek najedzony, popija nocą herbatkę, wszyscy już zmęczeni powoli rozchodzą się do swoich obozowisk. Po godzinie 2.00 już 4-6 osób przewijało się przy ognisku. Ja z emanem, Sobotą i Qaszem siedzieliśmy do 6.00 rano rozmawiając, dorzucając do ognia. Noc piękna, gwieździsta, księżyc mocno świecił, przebijał się przez korony drzew. Poszliśmy szybko spać, żeby nie wstać bardzo późno. Bardzo szybko zasnąłem, nawet nie wiem kiedy.

Wstałem trochę po 8.00. Ogarnąłem się i przy obozowisku było już kilkanaście osób. Chodziłem trochę po wyspie, bardzo fajne miejsce, rzadko w takich miejscach bywam. Robiłem zdjęcia telefonem przez cały wypad, żeby tylko mieć jakiekolwiek wspomnienia uchwycone z tego wydarzenia. Na plaży była piękna mgła, przesuwająca się w stronę wyspy, słońce było wysoko, przebijało się przez szarą mgłę. Organizatorzy poprosili aby w miarę możliwości posprzątać śmieci, bardzo dobry pomysł, lubię sprzątać w lesie śmieci, widzieć ogromne efekty tej prostej pracy. 
We dwóch poszliśmy na pół godzinki wzdłuż wyspy, żeby wrócić z pełnym workiem śmieci, po drodze widzieliśmy kilka osób które też się tym zajęli, to miłe. Czekaliśmy wszyscy aż będzie rosół, wiedziałem że będzie dobry. Został solidnie, mocno przyprawiony, to był najlepszy mój rosół w życiu jaki jadłem, choć ja mało w życiu jeszcze jadłem… W międzyczasie powstawał powolny proces dżemu z dyni, podpłomyki ze syropami, cynamonem, na słodko, sporo rodzajów było. Czas według mnie szybko zleciał, bo działo się naprawdę dużo. Na wspomnianej wcześniej plaży Kopek i Załoga budowali tratwę przez kilka godzin, ciekawa sprawa. 

Po zjedzonym rosole w międzyczasie trwały przygotowania do gulaszu, który był późnym popołudniem. Wiele osób mówiło że jakoś nie wyszedł, marudzili, ja bym mógł takie zawsze jeść. Po otrzymaniu wiadomości, że tratwa jest gotowa( przyglądałem się co jakiś czas jak powstaje), poszliśmy wszyscy zlotowicze obserwować jak tonie. A niestety Kopkowi udało się i pływała doskonale, mogła pomieścić nawet 5, 6, 7 osób! Kilka osób popływało, uczciło udane wodowanie! Była okazja żeby popływać, jak widziałem, że już 5 osób jest w wodzie, też poszedłem popływać, tylko dyskretniej z trzcin, ale zostałem uchwycony przez niezawodnego Marshalla. 
 
Ciężko było się przełamać, ale udało się. Później trochę buty przemoczyłem ale wieczorem dosuszyłem przy ognisku. Wyjątkowo niby nie miało być żadnych warsztatów, nawet nie było czasu aby je zrobić, mimo to były zajęcia z klejem z żywicy, dłubaniem w drewnie, krzesiwem tradycyjnym, hubkami, wędzeniem , gotowaniem, było coś z roślin i grzybów wyspy, więc ze wszystkiego dało się korzystać. Była świetna okazja aby skosztować gotowane gorzenie wężymordu,, smaczne bez żadnych przypraw, delikatny smak. Wędzarnie przygotował Dźwiedź ze swoją Załogą, akurat nierówność terenu sprzyjała, więc dobrze wyszła. 
Tutaj znów wiele rodzajów wędzonego mięsa: kiełbasa, boczek, skrzydełka, niektóre bardzo ostre, nadmiernie przyprawione chili, a co będę dźwigać z powrotem… Całość była podana wieczorem przy ognisku, każdy mógł spróbować na tyle, ile jego żołądek pomieści. Wszyscy byli już dobrze zapoznani, więc butelki szybko krążyły, gitary śpiewały, ludzie grali więc klimat był przepiękny. Najedzony wszystkim z całego dnia popijałem sobie jedynie herbatki, napary i kosztowałem różne nalewki np. z orzecha włoskiego, bzu, malin. 

Na pewno wszyscy mogli nauczyć się dystansu do siebie, bo każdy z ogromnym poczuciem humoru był szczery, nikt chyba się nie obraził to udało się dobrze bawić. Gdy poczułem się już zmęczony, po 2.00 poszedłem sobie poleżeć, aż zasnę. Dzień pełen wrażeń. 

















Rano, obudziłem się około 7.00 Poszedłem wypić coś ciepłego, ogrzać się, powoli przygotowywałem się do powrotu czyszcząc naczynia, przepakowując plecak. Rankiem już czuć lekko ponury klimat, że dzisiaj trzeba wracać… Mocna kawa w kociołku niektórych postawiła na nogi, ja kawy nie pijam więc nie wiem ; ale mocna była! Przez około 2 godziny zbieraliśmy się do zrobienia zdjęcia grupowego. Niestety nie każdy na nim był, niektórzy jeszcze spali! Na 10-lecie forum przekroczyliśmy licznik 40 osób. Pogoda nadal była piękna, gdy zaczęło się robić coraz cieplej trzeba było ruszać. 

Mieliśmy dobry transport. Po 12.00 pożegnaliśmy się ze wszystkimi, oby do następnego i przeprawiono nas. Znalazłem kwarc i krzemień przy brzegu, zabrałem ze sobą. Przez cały czas pobytu na wyspie pogoda była rewelacyjna, w dzień chodziłem w krótkim rękawku, w nocy było chłodniej. Natura nas lubi.




 Nie mogę się doczekać aż pojadę na wiosenny zlot, na który już są jakieś wstępne plany. Podziękowania dla wszystkich którzy przyczynili się do tego, że mogłem tam być, dzięki za wspólnie spędzony czas. Do następnego Panie i Panowie.


Więcej zdjęć, opis zdjęć w galerii:
https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/1820102013ZlotReconnet10LecieForum

1 komentarz:

  1. Oto nastał wreszcie odpowiedni czas na relacjonowanie ;) Kurczę, spamiętałeś trochę tych szczegółów, jestem pod wrażeniem. Miło znowu sobie coś przypomnieć, ciekawie poczytać o tym samym wydarzeniu z perspektywy kolejnego Zlotowicza.

    OdpowiedzUsuń