poniedziałek, 3 marca 2014

Pierwsza noc - 1-2.03.2014



Ponownie wybrałem się w największy las w okolicy, tym razem na pierwszą samotną nockę. Chciałem spędzić 24 godziny w lesie nocując nad stawem – zbiornikiem retencyjnym, który dostrzegłem tydzień temu po raz pierwszy oraz poznać nowe części lasu.  Zabrałem ze sobą podstawowe rzeczy, czyli plandekę, śpiwór, karimatę, apteczkę, nóż, kubek stalowy, latarkę, sznurek. Dodatkowo piłę, siekierę żeby trochę porąbać drewna i hubki do zwęglenia. Do picia tylko 1l wody a do jedzenia 3 kawałki kiełbasy , parę kromek chleba, ciasto na kilka podpłomyków, parę garści orzechów,  4 jabłka i ziemniaka.

W sobotę o 11.20 wszedłem do lasu, pogoda bardzo słoneczna, kilkanaście stopni na plusie, całkiem wiosennie jak na początek marca. Miałem w planie trafić lasem przechodząc wąwozy nad staw retencyjny, obejść go całego i pochodzić w jego okolicy, bo tydzień temu byłem tylko z jednej strony. Pomyślałem, że będę cały czas szedł wąwozem, mniej więcej w kierunku stawu. Znalazłem większy strumień i zacząłem iść cały czas z nurtem.  Znalazłem płaski kamień, który postanowiłem zabrać ze sobą do pieczenia podpłomyków i smażenia kiełbasy. W między niebo się zachmurzyło, nawet dostrzegłem jak z nieba spada dosłownie kilka kropel deszczu, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia, wiedziałem że słońce zaraz wyjdzie. Idąc wzdłuż strumienia zjadłem dwa jabłka, znalazłem parę nowych grzybów np. szyszkówkę świerkową która do zbioru będzie gotowa za tydzień. Zacząłem powoli dostrzegać coraz więcej jodeł, co dotychczas mi się nie zdarzało. W momencie kiedy strumień zaczął iść w inną stronę niż znajdował się staw, zacząłem dalej iść lasem. Pochodziłem jeszcze trochę aż trafiłem w znajomy teren, z którego wiedziałem jak dojść w docelowe miejsce.

Staw retencyjny
Po kilkunastu minutach, tuż przed 14.00 byłem już na miejscu od nowej dotychczas strony. Miejsce całkiem niedawno zostało odnowione, w pobliżu posadzone nowe drzewa, ławeczka ze stołem z desek, palenisko otoczone kamieniami z niedopalonym drewnem, kilka pieńków do siedzenia, miotła z brzozy, którą później użyłem. Rozglądnąłem się po okolicy i znalazłem kawałek równego terenu  pod wielką jodłą przy brzegu, od razu stwierdziłem, że tam przygotuję obozowisko. Miałem jeszcze mnóstwo czasu do zmroku, oczyściłem miejsce, powoli rozpakowywałem się, chodziłem po okolicy zbierając opał i szukałem nowych roślin. Natrafiłem m.in. na wawrzynek wilczełyko i jakiś obcy gatunek. Oprócz tego mnóstwo roślin zwiastujących wczesną wiosnę, lepiężnik biały, śledziennica skrętolistna, podbiał pospolity, gwiazdnica pospolita. Chmury przeszły, słońce świeciło w moim kierunku, byłem w samej koszulce, pogoda wymarzona na aktywny odpoczynek. Miejsce momentami przypominało mi Jeziorka Duszatyńskie, z pewnej perspektywy podobna okolica. Zrobiłem sobie posłanie ze ściętych wcześniej gałązek jodłowych, na to karimatę, wystarczy aby dobrze izolowało od podłoża i rozwiesiłem plandekę. Zacząłem zbierać drewno na opał, trochę popracowałem z siekierą co u mnie jest rzadkością, pozbierałem wszystkie niedopałki drewna z dwóch palenisk, znalazłem też porządną kłodę, którą przyniosłem do siedzenia.  Na drzewie powiesiłem koszulkę i kurtkę, przy posłaniu przygotowałem kilka kamyków, które wrzucę do wody żeby spłoszyć zwierzynę w razie konieczności, kiedy zbyt blisko obozu podejdzie.

Ogólny widok na moje obozowisko

Widok spod plandeki
Przed zapadnięciem zmroku rozpalam ognisko, piekę kiełbasę z chlebem nad ogniskiem, obserwuję jak zapada ciemność i wysłuchuję ostatnich śpiewów ptaków tego dnia. Przyjemne doświadczenie, od chwili już jest ciemno, a ptaki nadal śpiewają ; w oddali słychać szczekające psy pobliskich wsi. Około 19.00 poczułem się lekko senny, więc zdjąłem buty i  wskoczyłem do śpiwora. Nie zasnąłem, bo od ciemności moje oczy odpoczęły i stałem się trochę pobudzony, więc poszedłem posiedzieć przy ognisku. Ciepły wieczór, niebo bardzo czyste i gwieździste, na centrum nieba przede mną świetnie wyeksponowany gwiazdozbiór Oriona, który znika w maju. Patrzę w ognisko, słucham jak spala się drewno i jak w pobliżu po drugiej stronie biegają sarny szeleszcząc bukowymi liśćmi. Zjadłem coś, wypiłem ciepły napar ze świerku, dołożyłem do ogniska i poszedłem dalej leżeć.  Bardzo wygodnie sobie leżałem, było mi ciepło w koszulce i polarze. Przez zamknięte powieki widzę jak ognisko błyska, chodziłem w samych skarpetach, latarki prawie nie używałem. 

 
Ogień trzy metry od mojego posłania

Szybko się ogrzałem i około 22.00 w wygodnej pozycji zasypiam, jednak budzę się po dwóch godzinach bo jest mi gorąco. Akurat grube drewno tylko się tliło, dlatego szybko dorzucam i ponownie w moment zasypiam.  Znów budzę się po dwóch godzinach i dochodzę do wniosku że już nie zasnę, cztery godziny snu wystarczą. Noc pogodna, z minimalnymi powiewami wiatru z kierunku mojego legowiska, można wykorzystać czas w nocy na siedzenie przy ognisku i wygodne leżenie w śpiworze.  Po drugiej w nocy absolutna cisza i spokój, nawet sarny się uspokoiły i nie hałasują, z oddali nie słychać szczekających psów. Myślę o mojej egzystencji, czuję że las nie przysparza mi żadnych problemów, że w lesie czas płynie swoim naturalnym rytmem, w ten sposób integruję się z naturą tworząc kompatybilną jedność. Człowiek nabiera co raz to większego szacunku do przyrody i uczy się pokory. Obserwuję co jakiś czas niebo jak przesuwają się gwiazdy, jem kolejny kawałek kiełbasy z chlebem i czekam na poranek.

Śniadanie
Już przed piątą rano ptaki zaczęły budzić las swoim śpiewem. Około 5.30 zaczęło się rozjaśniać niebo,  przestała być widoczna ostatnia gwiazda, powoli w lesie zrobiło się jasno. Zauważyłem, że woda przy brzegu ponownie zamarzła, zdziwiłem się bo było mi bardzo ciepło, myślałem że jest dodatnia temperatura. Zaczynam nagrzewać kamień i powoli piekę trzy podpłomyki i smażę kiełbasę. Zbliża się pora wschodu słońca, szukam jakiegoś ładnego widoku w kierunku słońca i fotografuję leśny pejzaż  dla upamiętnienia widoku. Po kilkunastu minutach na bieżąco zmienia się las i niebo, wyraźnie widać jak pojawia się mgła, pogoda tworzy wspaniały poranny klimat. Kiełbasa bardzo wolno się smażyła, ma bardziej wyrazisty smak niż zwykle, bo smażyła się na swoim tłuszczu. 

Wschód słońca

Zgonie z zasadą puszczaństwa
Powoli pakuję się i usuwam ślady swojej obecności. Czekam aż węgle się wypalą i piekę jabłka w popiele.  Gruba kłoda jak przewidziałem nie zdążyła się spalić, nadpaloną część zanurzyłem w wodzie i tak zostawiłem. Cały popiół z węglem drzewnym wrzuciłem do wody a palenisko zalałem bardzo obficie wodą, bo ogień palił się przez kilkanaście godzin. Gdy woda przestała parować ciemną ziemię przysypałem ściółką i liśćmi, deszcz wszystko rozmyje. Pod koniec pobytu nade mną latały dwa myszołowy, odniosłem miotłę na swoje miejsce i  około 9.00 opuściłem staw i zacząłem iść tam gdzie mnie jeszcze nie było, gdzie mnie oczy poniosą. Spotkałem kolejny nowy gatunek rośliny, chodziłem po ciągle zmieniającym się lesie, zachowując orientacje terenu. Następnym razem wiem jaką obiorę trasę, żeby jak najdłużej iść cały czas lasem. Nie miałem już jedzenia i picia, wcześniej ustaliłem że po 24 godzinach będę wracać więc po 11.00 wyszedłem z lasu.

Podsumowując, pierwszą noc samemu w lesie spędziłem w sposób wymarzony, czyli w jakimś pięknym i ciekawym miejscu, w spokoju i przy ognisku. Nie był to pierwszy mój nocleg w terenie, dlatego czułem się bardzo komfortowo. Wszystko udało mi się tak jak chciałem i sobie zaplanowałem, jestem w pełni zadowolony z tego wypadu. Napisałem bardziej szczegółową niż ogólną relację, bo samotna noc w lesie serwuje niezapomniane wrażenia, ten tekst ze zdjęciami będzie dobrym wspomnieniem po latach.

Więcej zdjęć w galerii:
https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/PierwszaNoc12032014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz