czwartek, 10 grudnia 2015

31.10 - 10.11.2015 - Bieszczady część 3

Sobota, 07.11.15 Schronisko pod Wysoką Połoniną - Schronisko pod Wysoką Połoniną

Wszyscy wstaliśmy mniej więcej około 7.00, umówiliśmy się, że o 9.00 wyjedziemy. Ekipa zdecydowała się na trasę, którą im doradziłem. Plan to Widełki, Bukowe Berdo, Krzemień, Tarnica i zejście do Wołosatego po czym kontakt z kierowcą busa, który podwiezie nas po samochód z powrotem do Widełek. Przeszedłem te szlaki któregoś lipcowego dnia, jednak tym razem pójdę z przeciwnej strony, jesienią tym bardziej będzie inaczej. Robię sobie pamiątkowe zdjęcie z Piotrem i po chwili jedziemy na szlak. Część ekipy jedzie do Ustrzyk i pójdzie na Tarnicę czerwonym szlakiem.

O 9.45 jesteśmy przy kasie biletowej, po czym  rozłączamy się i idziemy swoim tempem. Przechodzimy przez most i mały strumyk po czym idę przez las bukowo-jaworowy. Przyjemnie się drepta w zmieniającym się dzikim lesie. Pojawiają się modrzewie i lecą igły gdy zawieje wiatr, rosną tu także leszczyny, klony, brzozy i jodły. Pierwszy raz odkąd przyjechałem widzę pochmurne niebo. Podejście jest łagodne ale długie, pojawia się wiata, to znaczy, że już blisko do wyjścia z lasu.

Nie mogę się doczekać widoków jakie pojawią się wyżej, po dwóch godzinach wychodzę wychodzę na polanę gdzie jest dosyć wietrznie. Między górami lekka biała mgiełka, wystają tylko te wyższe szczyty.








Idę spokojnie i rozglądam się dookoła siebie podziwiając krajobrazy, z nieba spada dosłownie kilka kropel deszczu i przestaje. Spotykam turystę, który mówi że wcześniej była tęcza. Widzę Szeroki Wierch i Tarnicę, w której stronę idę. Robię sobie przerwę na herbatkę i coś słodkiego z widokiem na Połoniny. Przed Bukowym Berdem doszła do mnie akurat ekipa, robimy sobie wspólne zdjęcie z tłem na Caryńską i idziemy powoli na Tarnicę, polecam widokowo ten szlak, jest piękny.


Od wakacji przy Krzemieniu zrobili schody w stronę wiaty aż do samej Tarnicy a miejscami są jakieś metalowe barierki ze sznurkiem. Mimo wszystko wdruję się na skały i podziwiam; przypominam sobie jakie pierwsze wrażenie na mnie zrobiło to miejsce.  Latem to zupełnie inna kraina, tak jakby wszystko pomalować na złoto-brązowy kolor i mamy obecną jesień. Szybko idę w stronę wiaty, gdzie uzupełnię też wodę w podziemnym źródełku.


Znów się spotykamy, chwilę odpoczywamy, rozmawiamy i do góry. Wszyscy w komplecie spotykamy się już na Tarnicy. Przewija się mniej lub więcej osób, skoro jesteśmy wszyscy to zrowu klikam zdjęcie na pamiątkę. Chwilę kręcę się po okolicy, coraz więcej mgieł na Ukrainie.






Teraz spokojne zejście do Wołosatego przez las. Pierwszy pochmurny dzień od kilku dni, zauważalna jest różnica jak wcześniej zaczyna się ściemniać, warto zwrócić na to uwagę. Wraz ze mną co chwila schodzi całkiem sporo innych ludzi. Przed 16.00 spotykamy się wszyscy przy drodze i czekamy na zamówionego busa. Podjeżdżamy do Widełek i wracamy samochodem do schroniska zatrzymując się wcześniej w sklepie. Zaczyna delikatnie kropić deszcz, w sam raz po zmroku.









Na miejscu zostaję bardzo miło przywitany, z racji że tak szybko wróciłem, w końcu pożegnałem się i nie zapowiadałem się prędko. Bartek niedźwiedziu, czeka na Ciebie pokój. Trochę odpocząłem i poszliśmy wspólnie zjeść coś w stylu obiadokolacji. Dania są bardzo dobre, szkoda byłoby nie spróbować czegoś dobrego. Popijamy wszystko bieszczadzkim piwem. Zastanawiam się od dłuższego, gdzie jutro pójdę? Jaki szlak wybiorę, aby przejść coś nowego. Nie zdecydowałem się aż do późnego wieczora.

Niedziela, 08.11.15 Schronisko pod Wysoką Połoniną - Bacówka pod Honem.

Dzisiaj kolejny krótszy dzień, dlatego nie zrywam się jakoś specjalnie wcześnie. Jem śniadanie, na spokojnie się pakuję i obserwuję pogodę. Jest mokro, co jakiś czas kropi deszcz, wyżej jest mgliście. Tomek mówi mi jak wygląda szlak w miejscu gdzie chcę pójść. Żegnam się ze wszystkimi, ekipa z Krakowa ma zamiar przejść dzisiaj Wetlińską, słaba pogoda jak na taki szlak, ale cóż.
O 9.30 jestem w drodze, idąc drogą zaczyna kropić deszcz, zatrzymuje się samochód wypełniony rodziną i proponuje mi podwózkę. Bardzo chętnie skorzystałem, po trzech minutach wysiadam pod sklepem w Smerku. Uprzejmość ludzi, którzy przyjeżdżają w Bieszczady. Zaoszczędziłem chwilę dreptania asfaltem.

Czerwony szlak, przeszedłem go w maju, teraz ten odcinek idę odwrotnie, wiem że czeka mnie strome podejście. Tutaj jest kolorowo, sporo żółtych modrzewi przy polanie, jodły, buki i brzozy. Po chwili zaczyna się już sam buk, bardziej stromo, mgliście i wietrznie. Typowo bieszczadzka aura, choć mi się ładnie przytrafiło. Na kilka sekund widać słońcę, jednak znika we mgle. Piję ciepłą herbatę, termos trzymam obok kubka, żeby trafić lejącą się herbatą, bo wieje wiatr.


Dość szybko dochodzę do Fereczatej, sprawnie idzie mi marsz i w zupełności nie przejmuje mnie pogoda bo już kiedyś się przyzwyczaiłem. Przejście przez polany porośnięte trzcinnikiem piaskowym, na których mocniej wieje, kawałek lasu, znów polany na których nic nie widać i docieram na Okrąglik.






Już wczoraj wieczorem do teraz chciałem iść wzdłuż Słowacji do Suche Rzeki i asfaltem żółtym szlakiem zejść w dół i pójść do Cisnej jednak zmieniłem zdanie; asfalt mnie zniechęca i pogoda nie sprzyja widokom. Skrócę sobie trasę, pójdę lasem dalej czerwonym szlakiem prosto do Cisnej pod Hon.







Spotykam pierwszych ludzi, dziwię się że w taką pogodę spacerują ludzie skoro ostatnio ich w ogóle nie spotykałem a było słonecznie. Przechodzę przez polanę Małe Jasło i schodzę ostro w dół. Idą kolejne dwie grupy w stronę Okrąglika. Przez las widzę jak ktoś też idzie w dół, Łukasz i Paula, od krótkiej rozmowy zeszliśmy kawałek do Cisnej. Szlak jest stromy, ze śliską ściółką pod którą są kamienie, raz się poślizgnąłem i upadłem, zdarza się. Wychodzimy przy rzece, przechodzimy przez most i jesteśmy w centrum. Rozchodzimy się w tym miejscu w przeciwnych stronach.

Idę do sklepu i prosto pod Hon. Tutaj, niżej pojawia się trochę błękitne niebo, przebija lekko słońce. Jest wcześnie, 14.30. Na tym kończy się moje bieszczadzkie łażenie po szlakach. Jutro tu zostaję, lubię to miejsce. Później jadę dalej. Kilka dni odpoczynku. Wieczór spędzam w klimacie świeczek, w spokoju i piciu herbatki, w schronisku nie ma wiele osób. Piję dużo ciepłej i słodkiej herbaty jak to po całym dniu. Późno idę spać, mogę się też dłużej przespać.
Poniedziałek, 09.11.15 Bacówka pod Honem

Leniwy dzień. W schronisku późnym rankiem brak turystów i spokój. Pakuję kilka rzeczy do plecaka, w tym termos z ciepłą herbatą i idę do miasteczka do biblioteki, spróbuję skorzystać z internetu i na bieżąco wrzucać relację; dostęp do komputera jest tutaj darmowy. Są problemy z wrzuceniem zdjęć, próbuję na różne sposoby, w końcu udało się jednak inaczej niż pierwotnie chciałem. Straciłem na tym dużo czasu, na przyszłość, wiem że w innym miejscu niż w domu takie rzeczy zajmują sporo czasu i to nie ma sensu. Jak jest ciemno wracam już do schroniska, gdzie panuje już wieczorowy klimat, na sali grają i śpiewają przy gitarach. Przyjechał Paweł, dobrze się zobaczyć; jest też Tomek, który podróżuje łapiąc stopa. Siedzimy wieczorem i długo sobie rozmawiamy. Jutro mam wcześnie busa o 4.53, muszę wstać wcześniej albo nie iść spać, żebym nie zaspał. Załapałem się też na pranie części ubrań, późno idę do pokoju, suszę ubrania i czekam na kolejny dzień, zupełnie inny dzień.

Od lewej: palce Pawła, Wiola, Tomek, Agnieszka, Ja, Michał
Więcej zdjęć w galerii: https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/311015101115Bieszczady#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz