środa, 30 stycznia 2013

Czosnek niedźwiedzi (Allium ursinum) – uprawa ; cebulki


Czosnek nie występuje w mojej okolicy dziko, nie spotkałem go jeszcze nigdzie. Postanowiłem posadzić sporo cebulek w okolicy na jesień. Być może zasadzę jeszcze cebulki na wiosnę, aby dokonać porównania. Relację uprawy wraz ze zdjęciami wrzucę w kwietniu. Pojawi się też szerokie zastosowanie, wykorzystanie czosnku.

Pora sadzenia:
Jesień-wiosna: (wrzesień-październik = marzec-kwiecień)
Tak jak w przypadku słonecznika bulwiastego zależy to od warunków atmosferycznych w danym roku, czy wiosna będzie wczesna, czy jesień późna.

Głębokość sadzenia:
5-10cm
W przypadku zbyt płytkiego posadzenia roślina może nie przetrwać zimy, mimo że jest bardzo mrozoodporna, może zostać zjedzona przez zwierzęta. Podczas gdy posadzimy zbyt głęboko roślina zwyczajnie nie wyrośnie lub będzie miała późniejszy start wiosną (podczas sadzenia jesienią).

Odległość sadzenia:
30cm
Trzeba zachować mniej więcej podaną odległość, gdyż rośliny podczas wzrostu nie powinny nachodzić na siebie. Również w następnych latach samoistnego rozprzestrzeniania się lub sadzenia rośliny będą miały swobodne miejsce do wyrastania w dowolnym kierunku.

Wymagania glebowe:
Roślina ta potrzebuje żyznej gleby np. gliniasto-piaszczysta, wapienna. Powinna być  wilgotna, bogata w próchnicę. Im lepsza gleba, tym większe zbiory. Jeśli gleba będzie słabej jakości roślina też wyrośnie, jednak będzie mniejsza, plony również .Nadają się brzegi rzek, strumieni, stawów.

Warunki atmosferyczne:
Miejsce zacienione, gdzie przez kilka godzin na dobę dociera słońce, chociaż nie koniecznie. Tereny położone nisko i wysoko, najlepiej równe. Miejsce wilgotne, jednak nie mokre. Miejsce nie może być nasłonecznione przez większość doby. Nadają się lasy liściaste, najlepiej buczyna.

Choroby i szkodniki:
Czosnek nie choruje, nie ma szkodników.

Pielęgnacja:
Zalecane jest odchwaszczanie dookoła miejsca gdzie rośnie czosnek. Podczas braku opadów trzeba często podlewać. Można stosować naturalne nawozy.

Rozmnażanie:
Rozmnaża się poprzez cebulki lub nasiona. Jest rozprzestrzeniana również dzięki mrówkom (myrmekochoria).

Termin zbioru:
Liście zbiera się pod koniec marca lub na początku kwietnia – w zależności kiedy się pojawią. Lepsze liście będą przed pojawieniem się kwiatostanów, potem będą bardziej twarde. Gdy z hodowli zbierzemy część liści z każdej rośliny – nie wszystkie, to jest szansa, że po jakimś czasie w tym samym roku znowu będziemy mogli zebrać liście. Cebulki zbiera się w lecie, po wykształceniu kwiatostanów lub na jesień. W przypadku zbioru jesienią należy dobrze zaznaczyć miejsce sadzenia, gdyż roślina może być już całkowicie niewidoczna.

Przechowywanie:
Liście można przechowywać na kilka sposobów – można zamrozić, wysuszyć, ukisić. W przypadku krótkotrwałego przechowywania można liście dać w miejsce gdzie jest niska temperatura. Cebulki i nasiona przechowuje się w niskiej temperaturze. Cebulki można zamrażać. 

piątek, 25 stycznia 2013

Dąb (Quercus) - kawa z żołędzi i podpłomyki

W tym miesiącu planuję wrzucić wpis o róży. Plan na luty to wpisy o pożywieniu, schronieniu i ogniu.

Dąb szypułkowy
Dąb (Quercus) – rodzaj roślin liściastych z rodziny bukowatych. W naszym kraju dęby pojawiły się około 7000 lat p.n.e. Stanowiły wtedy większą część lasów liściastych. Dąb jest symbolem potęgi, siły. Faktycznie można poczuć respekt, gdy staniemy przed lub pod dębem mającym 400-500lat. Na dębach można spotkać kilka hubek do krzesiwa kowalskiego np. gmatwicę, gmatwka, hubiaka, żółciaka. Oprócz hubek rosną licznie galasówki, liszajce i inne organizmy żywe. Dęby nawzajem się krzyżują, tworzą mieszańce.  W Polsce pospolicie dziko występują trzy gatunki, jeden rzadki:
Dąb szypułkowy - kwiatostany, młode liście
Dąb szypułkowy (Quercus robur) – najbardziej często spotykany długowieczny gatunek dębów w Polsce. Żyje około 700lat. Przeważnie osiąga wysokość 30-40m, zdarzają się okazy sięgające 45m. Ma większe owoce od pozostałych gatunków. Drewno jest bardzo wytrzymałe, twarde,  odporne. Jest dobrym materiałem na opał, daje dużo ciepła, stopniowo wolno się pali. Posiada też sporo wad np. listwy mrozowe, przebarwienia. Charakterystycznie pachnie.
Dąb bezszypułkowy (Quercus petraea) – rzadziej spotykany niż dąb szypułkowy, jednak pospolicie występuje. Osiąga taki sam wiek i rozmiary, posiada mniejsze owoce. Drewno tak jak w przypadku dębu szypułkowego. Szypułkowy od bezszypułkowego najłatwiej rozróżnić po owocach, wyglądzie liścia.

Dąb czerwony
Dąb czerwony (Quercus rubra) – pochodzi z Ameryki Północnej, w Polsce coraz bardziej się rozprzestrzenia.  Osiąga mniejsze rozmiary – do 25 metrów. Posiada mniejsze owoce, gorszej jakości drewno. Liście na jesień przybierają czerwoną barwę, późno spadają z drzewa, lub zostają na drzewie przez większość zimy. Gatunek ten jest niezbyt pożądany.






Dąb omszony (Quercus pubenes) – gatunek występujący na jednym stanowisku w Polskim rezerwacie o nazwie Bielinek.

Owoce - orzechy - żołedzie
Owoce – w postaci orzechów, zwane żołędziami o wielkości kilku centymetrów 2-5cm. Łupina kryje jadalne w niewielkiej ilości nasiona ze względu na zawartą gorzką taninę. Żołędzie można zbierać przez cały rok. Aby nasiona żołędzi były zdatne do spożycia w większej, masowej ilości należy usunąć z niej taninę. Istnieje kilka sposobów. Najbardziej popularny i sprawdzony sposób to kilkukrotne moczenie całych nasion w ługu czyli roztworze wody z popiołem z drzew liściastych. Można także gotować całość, przyśpiesza usuwanie niepożądanych substancji. 


Przekrój
Drugi sposób to zakopanie, przysypanie piaskiem żołędzi w strumieniu. Przepływająca woda oczyści żołędzie i nie będą już gorzkie. Potrzeba na to jednak kilku dni. Inną metodą jest polewanie żołędzi gorącą i zimną wodą na przemian Znalazłem też sposób polegający na  gotowaniu żołędzi w łupinach aż woda zbrązowieje i tak do czasu aż woda nie będzie brązowa. Wydaje mi się, że to słaby sposób. Indianie konserwowali owoce w bagnistym gruncie. Jest to też sposób na usunięcie gorzkiego smaku. Najlepsze są dojrzałe owoce, które spadły świeżo z drzewa. Zimą można szukać w dębinie owoców pod śniegiem, też będą się nadawać. Żołędzie są pożywne i wydajne w zbiorze. Zawierają tłuszcze, skrobie, węglowodany, witaminy z grupy B.  Kiedyś żołędzie były bardzo cenionym pożywieniem, źródłem skrobi, zapasem w czasach głodu.

Liście rozwijają się na początku maja, dość szybko osiągają spore rozmiary, wyrazisto zielone. Liście jadalne są na surowo, mają gorzki smak, zawierają garbniki. Mogą być dodawane do sałatek, zup jako składnik wzbogacający potrawę. Liście mają działanie lecznicze, zbioru dokonuje się na wiosnę, gdy liście są miękkie, wiosennie zielone, suszy się w ciemnym, przewiewnym miejscu. Napar z liści stosuje się przy kłopotach trawiennych, biegunce ; mają działanie ściągające. Można używać suszonych i świeżych liści. Proporcje łatwo ustalić samemu, podczas przyrządzania naparu.

Kora także jest ważnym, pomocnym surowcem leczniczym o działaniu ściągającym i przeciwzapalnym. Korę dębu stosuje się doustnie przyrządzając np. napar do picia, płukania ust ; oraz zewnętrznie np. przy moczeniu stóp. Zewnętrznie kora dębu pomaga na nadmierną potliwość stóp. Można używać świeżej i suszonej kory. Zbioru dokonuje się przed kwitnięciem roślin czyli w marcu i kwietniu. Suszy się w przewiewnym miejscu. Kora zawiera garbniki, flawonoidy, dzięki czemu służy też do barwienia. Kory dębu nie należy stosować wewnętrznie przy wysokim ciśnieniu, zewnętrznie przy oparzeniach.

Na jesień poprzedniego roku po raz pierwszy chciałem wykonać  różne wyroby z żołędzi. Często kiedy robie coś nowego, dodatkowo wymyślam coś, czego jeszcze nie spotkałem. Wykonałem napar, mąkę i kawę na różne sposoby. Wszystko dokładnie opisałem i przedstawiłem poniżej.

Aby szybko i sprawnie obierać żołędzie, przede wszystkim owoce muszą być suche. Należy ułożyć owoc tak, aby utrzymywał się na płaskiej powierzchni, przytrzymać palcami z dwóch stron i uderzyć w szpic łupiny twardym drewnianym kołkiem. Pod wpływem uderzenia łupina rozpada się przeważnie na dwie części. Ja używam do tego celu suchego i twardego kołka z klonu zwyczajnego, którym także łuskałem orzechy włoskie. W przypadku gdy obieramy świeże żołędzie, łupina nie pęka tak łatwo. Całość trudniej od siebie odchodzi, dlatego warto najpierw wysuszyć żołędzie, jeśli jest to możliwe, a potem obierać.

Żołędzie w połowie całego procesu
Sposób, którym ja wykonałem kawę z żołędzi: Zebrałem dojrzałe żołędzie, które spadły z drzew jako pierwsze. Pozostawiłem je na około miesiąc w łupinach do wyschnięcia. Następnie owoce obrałem z łupin i wrzuciłem do wody z popiołem z drzew liściastych na 12h. Po upływie czasu wyjąłem żołędzie, dokładnie umyłem i zostawiłem na 12h. Następnie całość ponownie moczyłem 24h. W międzyczasie żołędzie mieszałem. Po wyjęciu całość znowu umyłem, tak aby cała brązowa skórka odeszła od żołędzi. Następnie zostawiłem do wyschnięcia na kilka godzin, po czym rozdrobniłem wszystko na mniejsze kawałki aby szybciej wyschły. Gdy stały się suche, były twarde. 
Żołędzie zmieniają barwę po tym, jak zostały z nich usunięte
garbniki
Całość roztłukłem na jak najmniejsze części i przesypałem przez sitko, aby kawałki żołędzi oddzielić od mąki. Pozostało tylko żołędzie uprażyć. Mąkę wrzuciłem na patelnię i cały czas mieszałem. Moment, w którym żołędzie trzeba zdjąć z patelni trzeba wyczuć. Bardzo szybko zmieniają swoją barwę z odpowiedniej – brązowej na czarną. Należy uważać, aby nie przypalić całości, ponieważ cały wysiłek pójdzie na marne. Po dwóch minutach miałem już kawę, którą zalałem wrzątkiem i piłem. Wyszła doskonale jak na pierwszą. W przypadku prażenia małych kawałków żołędzi proces trwał trochę dłużej. Brązowe żołędzie rozdrobniłem po uprażeniu, aby miały postać mąki.

Kawa wykonana z ługowanych żołędzi, bardziej popularna:
Kawa z żołędzi w zależności od tego w jaki sposób będziemy ją pić, przyrządzać i w jakiej ilości ma różny smak, barwę, zapach. Wypróbowałem wiele kombinacji, różne sposoby ; 250ml wrzątku. Oto ich obserwacje:
Przygotowanie kawy z cukrem
Mocna kawa z 2-3 łyżeczek, zalana wrzątkiem ma mocno brązową barwę, mocny i przyjemny gorzki smak i aromat. Dla osób które na co dzień nie piją kawy jest tym bardziej smaczna i przyjemna.
Taka sama kawa pita na zimno sprawia, iż gorzki smak ma orzeźwiające odczucie dla człowieka.
Również taka kawa z 2-3 łyżeczek po ponownym zalaniu wrzątkiem nie ma już gorzkiego smaku, jest delikatna, lekko przypominającą napar z orzechów włoskich. Natomiast pita na zimno jest dobra, przyjemna w swoim delikatnym smaku, słabo orzeźwiająca. Ma barwę słabo brązową.
Taka sama kawa pita z cukrem oczywiście ma słodko-gorzki smak, z przewagą cukru. Mocno gorzkiego smaku nie ma, zatem nie jest tak bardzo orzeźwiający, nawet pity na zimno. Barwa jest taka sama jak w poprzednich przypadkach – bez cukru.
Można też do kawy z cukrem lub bez dodawać odrobinę mleka – tak aby napój zmienił kolor. Taka kawa z cukrem i dodatkiem mleka jest najbardziej smaczna . Czuć delikatną gorycz i słodycz oraz mleko. Ta opcja jest według mnie najlepsza, jednak wszystkie inne też mi smakują. Bez cukru sama kawa z mlekiem jest mniej gorzka, słabo czuć mleko.

Zrobiłem też trochę kawy z żołędzi, z których nie usuwałem taniny. Zalana wrzątkiem jest o wiele bardziej gorzka, niezbyt smaczna – przynajmniej dla mnie. Z cukrem jest już smaczna. Osobno czuć smak żołędzi i cukru. Dość ciekawe połączenie.
Kawa z żołędzi nie smakuje jak prawdziwa kawa, nie ma też takich właściwości, nie zawiera kofeiny. Po prostu jest zamiennikiem prawdziwej kawy. Oprócz cukru i mleka do kawy z żołędzi można dodać także miód, kawę z innych roślin tworząc mieszankę, przyprawy np. imbir. Kawę można przyrządzić naprawdę na wiele sposobów. Warto od czasu do czasu coś takiego sobie przyrządzić, jeśli tylko taką kawę mamy. Tym bardziej, jeśli na co dzień nie pije się kawy ze sklepu.

Podpłomyki z orzechami  i z żołędziami
Żołędzie, jako dodatek do podpłomyków, który wzbogaca wartości odżywcze potrawy. Takie podpłomyki jak zawsze można zrobić na kilka sposobów. Ze świeżych i ługowanych żołędzi, w postaci proszku – mąki lub małych kawałków. Wypróbowałem wszystkie opcje. Najlepiej smakują ługowane żołędzie w postaci mąki zmieszane z mąką pszenną w skali 1:1. Sama mąka z żołędzi nie lepi się, zatem nie uformujemy placka na podpłomyka.




Napar z ługowanych i nieługowanych żołędzi
Napar z żołędzi
Postanowiłem także zrobić napar z żołędzi. Nigdzie nie widziałem o tym informacji. Napar wykonałem na 2 sposoby: ze świeżych i z ługowanych żołędzi.
Pierwszy napój ze świeżych żołędzi jest  przeźroczysty, mocny aromat świeżych żołędzi, bardzo smaczny. Drugi natomiast z żołędzi ługowanych miał inną, ciemniejszą barwę, ale mniej intensywny smak. Zdziwiłem się smakiem obu naparów, myślałem że powstanie coś, czego nie da się wypić.

Dla wyjaśnienia, słowo „kawa” w tym wpisie jest potocznym określeniem naparu z uprażonych żołędzi.  Sporo powtórzeń, no ale cóż, ciężko niektóre słowa zastąpić.

środa, 16 stycznia 2013

W poszukiwaniu grzybów - 14.01.13

Po ostatnim wspólnym wypadzie w moich okolicach osobie towarzyszącej mi spodobało się, dlatego szybko ustaliliśmy kolejny termin. Tym razem w nowym lesie dla nas obojga. Pojechałem do Poręby spytkowskiej, wieś położona 260m n.p.m. z której w dobrą pogodę widać nawet odległe o około 100km Tatry - taka ciekawostka.

Wschód słońca
Zobaczyliśmy się około 7.00, szliśmy cały czas pod górkę, aby dojść do miejsca w którym wejdziemy do umówionego lasu. Około 45 minut później, będąc na szczycie zobaczyliśmy bardzo ładny, zimowy widok wschodzącego słońca. Głównym celem tego wypadu było poszukiwanie grzybów nadrzewnych nadających się na hubkę oraz poznanie nowego terenu. 






W wąwozie
Kilka minut później byliśmy już w lesie. Osobiście od samego wejścia byłem zszokowany urokiem lasu i terenu – prawdziwa dzicz. Co kilkadziesiąt metrów bardzo stromy wąwóz, a w nim zamarznięty strumień lub lekko podmokły teren. Jednak udało się przez wszystko przejść w nic nie wpadając. Otoczenie co chwile się zmieniało, najpierw rzadki las bukowy, potem gęsty las świerkowy, pojedyncze dęby, brzozy. Początkowo idąc szliśmy cały czas pod górkę. W pewnym momencie nad zaśnieżonymi koronami starych świerków z dwóch stron było widać odległe pola, łąki, domy. Wspaniały widok. 

Przy strumieniu
Cały czas czułem się jakbym był w prawdziwych górach, w odległym miejscu od domów ludzi... Po drodze spotykaliśmy mnóstwo śladów sarny, mój towarzysz zauważył nawet ślady łosia. Przecinając ludzkie ścieżki bardzo często widzieliśmy na śniegu ślady krwi. W pewnym momencie usłyszeliśmy dźwięki pił mechanicznych. Pomyślałem, abyśmy poszli w tamtym kierunku. Po kilku minutach zobaczyliśmy dwóch ludzi, którzy wycinają drzewa, widzieliśmy nawet jak spada jeden średniej wielkości świerk ; dość ciekawy widok. Ominęliśmy ich, idąc tam gdzie widok lasu jest ciekawy. Spotkaliśmy paśnik na zboczu, raczej mało używany przez zwierzęta.

Przy ognisku
Pomyśleliśmy, że warto będzie zatrzymać się i zjeść trochę kromek chleba, ogrzać i wysuszyć się, wypić coś ciepłego. Kilka minut i ogrzewaliśmy się ciepłem ogniska jedząc pieczony chleb, czekając na wywar z igliwia świerkowego. Wysuszyliśmy trochę spodnie i rękawiczki, odetchnęliśmy czekając aż ognisko dogaśnie i ruszyliśmy dalej. Było już po 10.00. Obraliśmy jakiś kierunek i poszliśmy dalej pod górkę. 




Dom
Nagle na szczycie lasu zauważyłem dom, a kilkadziesiąt metrów dalej ambonę zrobioną z mebli. Wokół była ścieżka wydeptana przez jakiegoś człowieka, co jakiś czas były ślady krwi. Przeszliśmy obok domu, przy ambonie było sporo krwi i wnętrzności jakiegoś zwierzęcia. Mieliśmy mieszane uczucia na ten temat. Kilkanaście metrów dalej zobaczyliśmy ścieżkę po której jechał samochód. Nieopodal był samochód, jakiś człowiek i znak zakazujący wstęp do lasu spowodowany wycinką drzew. 




Świerk, który spadł wraz ze mną po tym jak go chwyciłem
spadając
Postanowiliśmy nie iść dalej tylko wrócić, ale inną drogą niż przyszliśmy. Cały czas oczywiście nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, jedynie mniej więcej orientowaliśmy się jak wrócić w razie nagłej potrzeby. Przechodząc przez buczynę powiedziałem: "czemu tu grzybów nie ma?" i w tym samym momencie zauważyłem buk porośnięty kilkudziesięcioma hubiakami. Dwa owocniki zabrałem ze sobą. Nagle zauważyłem jadący samochód, szlaban i drogę. Wróciliśmy się głęboko w las, gdzie znów były wielkie wąwozy, strome pagórki, zbocza z zamarzniętą ziemią albo z dużą ilością śniegu i liści. Nie obyło się oczywiście bez upadków, których łącznie było kilkanaście, w tym 3 takie, przy których 
pojechałem…

Głodny szybko rozpalam ognisko
Byliśmy już głodni, trochę zmęczeni, więc zaczęliśmy szukać dobrego miejsca na ognisko. Dopiero za trzecim pagórkiem znaleźliśmy ciekawe miejsce pod starymi świerkami. W 20 minut zebraliśmy sporo podpałki, trochę grubszego drewna i zacząłem rozpalać. Ognisko już dobrze się paliło, przepakowałem plecak, zacząłem przygotowywać żurek, kawę z żołędzi i pieczone kromki z wyborną, ciepłą wędliną znad ogniska. Do żurku dodałem trochę wędliny, kawałków chleba i przyprawy. Wrzuciliśmy też kilka ziemniaków do żaru ogniska, które zjedliśmy pod koniec naszego bytowania. 

Pod górkę...
Około 15.30, gdy nie było już nic do jedzenia i picia posiedzieliśmy jeszcze przy ogniu, spakowaliśmy wszystkie śmieci do osobnej siatki, przepakowaliśmy plecaki i zgasiliśmy ognisko. Wyjąłem busolę, obraliśmy kierunek na wschód. O 16.00 wyszliśmy z lasu bardzo zadowoleni i zmęczeni.

Podsumowując spotkałem mnóstwo hubiaków pospolitych, czyreni jodłowych i dębowych, wrośniaków garbatych. Znalazłem też dwa małe owocniki murszaka rdzawego, które zabrałem ze sobą. Spotkałem też gmatwicę chropowatą, przy której hymenoforze blaszkowym rozwinęła się akurat część nadająca się na hubkę. Zrobiłem około 45 dobrych zdjęć, które umieszczę w odpowiednie albumy w swojej galerii. Szkoda, że nie znalazłem świdra ze świerku i nie nazbierałem materiału na podkładki z jodły. To chyba mój najlepszy wypad do lasu jak dotąd. Na pewno odwiedzę jeszcze te okolice niejednokrotnie.

sobota, 5 stycznia 2013

Orzech włoski (Junglas regia) - ciastka z orzechami, podpłomyki i napar

Nareszcie pierwszy wpis, dotyczący pożywienia, taki jaki chcę, czyli informacje o roślinie i zastosowaniu poszczególnych części roślin wraz ze zdjęciami. Nie napisałem wszystkiego jeśli chodzi o praktyczne zastosowanie, bo pewnych czynności jeszcze nie robiłem. Postaram się uzupełnić to, czego nie zrobiłem w tym roku i wtedy wrzucę osobny wpis, który będzie uzupełnieniem tego wpisu.


Orzech włoski (Junglas regia) – to pospolicie występująca roślina w Polsce o działaniu bakteriostatycznym, która czasem dziczeje. Pochodzi z Rumunii. Orzech włoski należy do roślin długowiecznych, owocuje po 10-15 latach, nawet przez 500 lat. Dorasta do 25 metrów, ma bardzo rozbudowaną koronę. Drewno jest średnio twarde, dobre na opał. Orzech dziko występuje przeważnie na łąkach, polanach w okolicach lasu. Ciekawostką jest, że przeważnie wokół orzechów włoskich nie występuje wiele innych gatunków roślin ze względu na toksyczność liści. Zjawisko to nosi nazwę allelopatii ujemnej. Drugim powodem braku wielu roślin wokół orzechów włoskich jest wspomniana wcześniej rozbudowana korona drzewa, która w pewnym stopniu blokuje dostęp światła.

Orzechy w formie pestkowca
Owoce występują w formie pestkowca w zielonej łupinie. Nasiona jadalne są na surowo. Podczas gdy łupiny są jeszcze zielone, orzechy też nadają się do jedzenia, jednak są bardzo gorzkie i ciężko się do nich dostać. Najlepiej zbierać od końca września, kiedy już same zaczynają spadać z drzewa i zielone łupiny same pękają. Zawierają około 50-60% tłuszczów, 20-25% białka i 10-15% węglowodanów, witaminy z grupy B i E oraz sole mineralne np. magnez. 100 g orzechów to około 500 kcal. Kiedyś ludzie uważali, że orzechy mają pozytywne działanie na wzrok. Orzechy są doskonałym pożywieniem, które łatwo się zbiera, przechowuje, wykorzystuje. Najlepszym sposobem konserwacji orzechów jest ich wysuszenie. Można suszyć same nasiona lub całe orzechy w formie pestkowca. Suszy się w przewiewnym miejscu. Ja suszyłem w skrzynkach na słońcu. Z owoców wyrabia się przemysłowy olej roślinny, który jest jednym z najcenniejszych olei roślinnych. Ciekawostką jest , że Indianie mielili nasiona wraz ze zdrewniałymi pestkami, całość gotowali w wodzie i zbierali powstały tłuszcz z powierzchni wody. Podczas łuskania orzechów zostaje ogromna ilość zdrewniałych pestek, które można użyć jako opał.

Młode liście
Liście rozwijają się w maju, na początku są bardzo miękkie, z czasem stają się bardziej wyrazisto zielone, twardsze. Rosną naprzeciwlegle, są bardzo duże. Liście mają działanie antybakteryjne (jak inne części roślin), przeciwzapalne. Zawierają kwasy organiczne i substancje barwiące np. flawonoidy.  Ze świeżych liści przyrządza się odwar, który po wypiciu ma działanie przeczyszczające. Odwar ze świeżych liści może służyć także do płukania jamy ustnej (działanie antybakteryjne),  do przemywania ran, robienia okładów na oparzenia, choroby skóry. Liście zbiera się na przełomie czerwca i lipca, suszy się w ciemnym miejscu.

Łupiny, kiedy są jeszcze zielone wykorzystuje się do robienia nalewki, którą stosuje się na ból żołądka, biegunkę.
Kora orzecha jest gładka, szara. Z wiekiem rośliny staje się chropowata, pęka. Podobno kiedyś przyrządzano napar z kory, który działał przeczyszczająco. Takie samo wykorzystanie podobno miał korzeń.

Obłuskane orzechy ; nasiona
Co roku mam bardzo dużo suchych orzechów włoskich. Zwykłe jedzenie ich stało się dla mnie już nudne. Chciałem zrobić coś nowego, czego nigdzie wcześniej nie widziałem.










Obłuskane orzechy ; nasiona
Postanowiłem zmielić orzechy na mąkę. Zmielone orzechy nie mają typowo charakteru mąki z powodu dużej ilości tłuszczów w sobie. Świeżo zmielone orzechy przylegają do siebie, lepią się. Po wysuszeniu zmielonych orzechów mniej do siebie przylegają, w dotyku czuć tłuszcz.








Napar z uprażonych orzechów
Z czystej ciekawości namiastkę zmielonych orzechów uprażyłem. Po uprażeniu zalałem je wrzątkiem i parzyłem około 10 minut. Uprażone orzechy w ogóle nie przypominają smakiem, zapachem i wyglądem kawy z żołędzi. Powstały napar ma żółty kolor, smakuje podobnie do naparu z orzechów, tylko smak jest dużo mniej intensywny.






Podpłomyki z orzechami można zrobić na kilka sposobów:

Podpłomyk z orzechów
Spróbowałem z upiec malutkiego podpłomyka tylko ze zmielonych orzechów i wody. Ulepiłem małego placka i wrzuciłem na patelnie. Po chwili podpłomyk ładnie się upiekł. Pachnie orzechami, smak orzechowy, na ustach pozostaje tłuszcz. Podpłomyk jest kruchy, bardzo smaczny.








Podpłomyk z mąką pszenną i zmielonymi orzechami (1:1)
Druga opcja to, z orzechów zmielonych na „mąkę” można upiec podpłomyki mieszając z inną mąką np. pszenną, żytnią. Skoro z samych orzechów ulepimy podpłomyki można też dodać mąkę z żołędzi, kłączy pałek. Sposób wykonania taki sam jak we wszystkich innych przypadkach.








Podpłomyki z rozdrobnionymi orzechami i żołędziami
Trzeci, najszybszy i najprostszy sposób. Orzechy należy rozdrobnić na małe kawałki drewnianym kołkiem, następnie dodać do mąki, wyrobić ciasto i całość upiec. Gdy kawałki orzechów po rozdrobnieniu będą duże, podczas wyrabiania ciasta będą odpadać, przy pieczeniu będą się spalać. Dlatego najlepiej orzechy roztłuc na jak najmniejsze części. Nie należy dawać więcej orzechów niż proporcją 2:1 (dwie części mąki, jedna część orzechów), bo ciasto będzie ciężko i nie wygodnie wyrobić. Orzechy do podpłomyków powinny być suche, żeby nie były gorzkie. Kiedy użyjemy świeżych owoców smak podpłomyków będzie lekko gorzki, lecz mimo to podpłomyki będą smaczne. Robiąc kilka sztuk podpłomyków (3-4) używałem około 2-3 garści rozdrobnionych orzechów. To nie wiele, bo około 10 całych owoców. Smak  jest delikatny, wyczuwalny. To proste i szybkie danie do wykonania w terenie jak i w domu. Takie podpłomyki najlepiej moczyć lub popijać ciepłym, słodkim napojem.

Ulepione placki
Smażone ciastka z orzechami. Zmielone orzechy zmieszałem z mąką pszenną w proporcji 1:1. Dodałem wody i wyrobiłem ciasto. Uformowałem kilka cienkich i grubych placków.










Smażenie
 Następnie wrzuciłem je na patelnie z olejem. Cienkie placki smażyłem na płytkim oleju. Gdy z jednej strony miały odpowiedni kolor, przewróciłem na drugą stronę. Grube plaski smażyłem zanurzone w oleju. Postępowałem tak samo jak z tymi cienkimi. Podczas smażenia podpłomyki zmieniają kolor na żółty, pomarańczowy i brązowy aż czarny. Kolor zależy od długości, intensywności smażenia. 




Smażone ciastka z orzechów włoskich

Według mnie to najlepsza możliwość wykorzystania owoców orzecha włoskiego. Ciastka przyjemnie pachną, ciepłe wyśmienicie smakują. Są bombą kaloryczną, warto coś takiego ze sobą zabierać zimą.









Napar z orzechów
Aby sporządzić napar z orzechów potrzebujemy wrzątek i kilka sztuk orzechów, około 4-5. To wystarczy na porcję około 250ml. Orzechy rozgniatamy drewnianym kołkiem w kubku, menażce lub innym naczyniu, na drobne części. Następnie całość zalewamy wrzątkiem. Po ostygnięciu można pić i rozkoszować się smakiem dobrych, orzechów.  Najlepiej użyć suchych orzechów – takie są słodkie, napar jest również słodki. Można dosłodzić całość dosypując pół łyżeczki cukru. W przypadku kiedy użyjemy świeżych orzechów napar będzie lekko gorzkawy, lecz przyjemny w smaku, wtedy można dodać więcej cukru. Podczas picia kawałki orzechów wpadają do buzi więc płyn przełykamy, a orzechy bardziej zgniatamy zębami aby można było go przełknąć. Pod koniec picia całości na dnie zostanie skórka z orzechów, która jest gorzka (nawet gdy użyjemy suchych orzechów), można ją zjeść. Można całość sporządzić inaczej, a mianowicie po około 10 minutach od zalania rozgniecionych orzechów całość przefiltrować. Wtedy mamy napar do picia i osobno orzechy, które można zjeść. W survivalu chodzi o to, aby wykorzystać maksimum tego co mamy, także nie powinno się wyrzucać resztek. Jest to tylko czynność poprawiając a komfort delektowania się. Całość ma delikatny aromat orzechów, intensywny smak. Napar ma żółtą, kremową barwę, czasami pojawia się na powierzchni pianka.

Wszystkiego dokładnie nie da się opisać. Aby wszystko ładnie wyglądało i smakowało trzeba po prostu praktyki, doświadczenia. Na pewno wiele osób w domu ma suche orzechy włoskie, które wystarczy obłuskać. Najbardziej smaczne są podpłomyki ze zmielonymi orzechami i smażone ciastka. Oprócz tego co ja zrobiłem w domu i w terenie orzechy można wykorzystać robiąc batony energetyczne lub jako dodatek do wielu potraw np. zup, sałatek.

Więcej zdjęć w galerii.

środa, 2 stycznia 2013

Schronienie

Wrzucał będę też wpisy o schronieniu. Sprawa dosyć skomplikowana jeśli chodzi o opisanie, dlatego ktoś może mieć wątpliwości do informacji jakie będę zamieszczać. Pierwszy wpis wprowadzający.

Szałas jednospadowy sprzed 1,5 roku
Schronienie to jeden z najważniejszych tematów w sztuce przetrwania. Jest miejscem, które zapewnia nam bezpieczeństwo, odpoczynek, zebranie myśli i sił. Chroni nas przed warunkami atmosferycznymi, czyli przed deszczem, śniegiem, gradem, wilgocią, niską i wysoką temperaturą, burzą, wiatrem. Obozowisko chroni nas też przed dzikimi i niebezpiecznymi zwierzętami, czyli przed niedźwiedziami i wilkami. Miejsce takie powinno pozwolić nam rozpalić ogień, ogrzać się, wysuszyć, przygotować i zjeść posiłek. Jest ważnym elementem, dlatego warto wiele na ten temat wiedzieć. Ogólną zasadą obowiązującą przy budowie schronienia, kierując się jedną z zasad survivalu jest prostota. Musimy wykorzystywać maksimum tego, czym obdarza nas natura. Oznacza to, że wykorzystujemy zwalone drzewo jako szkielet szałasu lub ochronę od wiatru. Przy minimalnym nakładzie sił budujemy schronienie, dzięki czemu nie wykonujemy niepotrzebnych czynności. Również aby zaoszczędzić sił przy wykonywaniu konstrukcji, należy wykonywać rodzaj schronienia, w zależności od naszego zapotrzebowania. Gdy nie ma i nie będzie deszczu nie musimy zwracać dużej uwagi na wodoodporność tylko na np. osłonę bocznych ścian od wiatru. Podsumowując to wszystko zależy od pory roku, sytuacji w jakiej się znajdujemy…

Błyskoporek podkorowy - hubka

Przed krzesaniem
Błyskoporek podkorowy jest grzybem, który po wysuszeniu doskonale nadaje się jako materiał łapiący iskrę wykorzystując krzesiwo tradycyjne. Jest naturalnie kruchy, tak więc nie da się wyciąć z niego ładnych, płaskich plastrów jak w przypadku owocnika hubiaka pospolitego, mimo to spełnia swoje zadanie. Wystarczy wysuszyć miękkie, jasne kawałki, które nadają się najlepiej, następnie lekko potrzeć nożem lub ostrą częścią skały, o którą uderzamy aby na błyskoporku zrobić mały meszek, który ułatwi łapanie iskry. Jest to najlepszy naturalny materiał, bardzo łatwy i prosty w użyciu.

Po krzesaniu
Błyskoporka można również zwęglić tak jak w przypadku innych grzybów nadających się do tej metody rozpalania ognia. Im dłużej będziemy trzymać go w metalowej puszce, tym bardziej będzie kruchy i nie będzie odpowiedni, dlatego warto w trakcie zwęglania sprawdzić czy jest już gotowy. Odpowiednio zwęglony błyskoporek powinien być cały czarny i lekko kruchy na swojej powierzchni jednak nie na tyle aby się cały rozwalał przy większym nacisku na niego.




Tlący się błyskoporek podkorowy
Należy zauważyć, że nie każda iskra, która upadnie na kawałek grzyba spowoduje, że błyskoporek zacznie się ładnie tlić. Nie należy się tym przejmować, za następnym lub kolejnym razem uda nam się osiągnąć sukces. Podczas całkowitego zamoczenia suchego błyskoporka po niespełna 24 godzinach był odpowiednio suchy , złapał iskrę, udało się osiągnąć ogień, lecz z mniejszą łatwością niż normalnie.



Odkruszony kawałek błyskoporka

Podczas krzesania należy uważać, gdyż może się zdarzyć, że przypadkowo stalą uderzymy tak, że kawałek lub kawałki błyskoporka odpadnie łapiąc iskrę, poprzez co będzie tlił się w miejscu, w którym upadnie. Skutkiem tego może być oparzenie na skórze, wypalenie dziury w ubraniu, które mamy na sobie lub jest w naszym pobliżu a w najgorszym przypadku pożar podczas suszy. Gdy większy kawałek upadnie na suchą ściółkę będzie tlił się kilka minut, podczas gdy nas już nie będzie,  siła wiatru może spowodować pożar.



W tym miesiącu na pewno wrzucę trzy obszerne wpisy dotyczące pożywienia, wraz ze zdjęciami. Nie śpieszę się, bo chcę, aby wszystko porządnie wyglądało.