

Spotkaliśmy się w Krakowie przy dworcu PKP o 16.00. Po
przywitaniu i szybkim zapoznaniu się, ruszyliśmy. Droga minęła całkiem w dobrej
atmosferze, trochę ciszy, trochę rozmów, zastanawianie się jak to będzie na
zlocie…
Z trasy bardzo utkwiła mi w pamięci droga przez alejkę w parku. Kiedy
dotarliśmy na miejsce przeprawy, skontaktowaliśmy się telefonicznie ze zlotowiczami
będącymi przy obozowisku. Około 20.00 Zostaliśmy szybko i bezpiecznie
przetransportowani na wyspę przez Morga, gdzie przy brzegu czekało na nas kilka
osób z powitaniem. Od tego momentu zaczęło się to wszystko co dobre, działo się
tyle że nikt nie jest w stanie wszystkiego zapamiętać a tym bardziej opisać.
Przywitałem się ze starymi i nowymi znajomymi i od razu z moim współtowarzyszem
zacząłem szukać miejsce na nocleg. Zaproponowano nam miejscówkę elity na górce
– odmówiłem, bo nie wiedziałem że tam jest najlepiej i chciałem też sam coś
znaleźć. Zbadałem trochę teren dookoła obozu i rozbiliśmy się między małymi
drzewkami czeremchy, sosny, po czym od razu przeszliśmy w stronę ogniska żeby
coś ciepłego zjeść, wypić, żeby czasu nie tracić tylko korzystać ze zlotu!
Kilka chwil później zaskoczył wszystkich tort z polewą w
kształcie logo forum przyniesiony przez Kopka, od razu coś pysznego na wstępie.
Jak na innych zlotach był stolnik i miejsce ze wszystkimi wspólnymi domowymi
wyrobami, gdzie wszyscy mogli wszystko skosztować, poznać coś nowego, wziąć
porady, jak ktoś coś zrobił. Było kilkanaście słoików z ogórkami kiszonymi na
wiele sposobów, najlepsze były trochę konserwowe, kiszone, ostre jednocześnie,
pierwszy raz takie połączenie smaków próbowałem ; były też ostre, tylko
kiszone… wszystkie dobre. Standardowo sało, marynowane grzybki, chleby, w
okolicy ciągle trunki, nalewki, wszelakie alkohole krążące z rąk do rąk pite z
butli, piersiówki… Można było sobie kiełbaskę, mięsko jakieś wziąć i upiec nad
ogniskiem, popić herbatką przy ognisku. Czas przyjemnie leciał przy stole,
ciągle próbując coś nowego jeść, przy ognisku było bardzo ciepło,
rozgrzewająco. Czuć wspaniały klimat, jak każdy gdzieś ze sobą rozmawia, za
chwilę znów wszyscy z kimś innym rozmawiają… Szkoda tylko że czas tak szybko
leciał. Człowiek najedzony, popija nocą herbatkę, wszyscy już zmęczeni powoli
rozchodzą się do swoich obozowisk. Po godzinie 2.00 już 4-6 osób przewijało się
przy ognisku. Ja z emanem, Sobotą i Qaszem siedzieliśmy do 6.00 rano
rozmawiając, dorzucając do ognia. Noc piękna, gwieździsta, księżyc mocno
świecił, przebijał się przez korony drzew. Poszliśmy szybko spać, żeby nie
wstać bardzo późno. Bardzo szybko zasnąłem, nawet nie wiem kiedy.
Wstałem trochę po 8.00. Ogarnąłem się i przy obozowisku było
już kilkanaście osób. Chodziłem trochę po wyspie, bardzo fajne miejsce, rzadko
w takich miejscach bywam. Robiłem zdjęcia telefonem przez cały wypad, żeby
tylko mieć jakiekolwiek wspomnienia uchwycone z tego wydarzenia. Na plaży była
piękna mgła, przesuwająca się w stronę wyspy, słońce było wysoko, przebijało
się przez szarą mgłę. Organizatorzy poprosili aby w miarę możliwości posprzątać
śmieci, bardzo dobry pomysł, lubię sprzątać w lesie śmieci, widzieć ogromne
efekty tej prostej pracy.

Po zjedzonym rosole w międzyczasie trwały przygotowania do gulaszu,
który był późnym popołudniem. Wiele osób mówiło że jakoś nie wyszedł,
marudzili, ja bym mógł takie zawsze jeść. Po otrzymaniu wiadomości, że tratwa
jest gotowa( przyglądałem się co jakiś czas jak powstaje), poszliśmy wszyscy
zlotowicze obserwować jak tonie. A niestety Kopkowi udało się i pływała
doskonale, mogła pomieścić nawet 5, 6, 7 osób! Kilka osób popływało, uczciło
udane wodowanie! Była okazja żeby popływać, jak widziałem, że już 5 osób jest w
wodzie, też poszedłem popływać, tylko dyskretniej z trzcin, ale zostałem
uchwycony przez niezawodnego Marshalla.
Ciężko było się przełamać, ale udało
się. Później trochę buty przemoczyłem ale wieczorem dosuszyłem przy ognisku. Wyjątkowo niby nie miało być żadnych warsztatów, nawet nie
było czasu aby je zrobić, mimo to były zajęcia z klejem z żywicy, dłubaniem w
drewnie, krzesiwem tradycyjnym, hubkami, wędzeniem , gotowaniem, było coś z
roślin i grzybów wyspy, więc ze wszystkiego dało się korzystać. Była świetna
okazja aby skosztować gotowane gorzenie wężymordu,, smaczne bez żadnych
przypraw, delikatny smak. Wędzarnie przygotował Dźwiedź ze swoją Załogą, akurat
nierówność terenu sprzyjała, więc dobrze wyszła.
Tutaj znów wiele rodzajów
wędzonego mięsa: kiełbasa, boczek, skrzydełka, niektóre bardzo ostre,
nadmiernie przyprawione chili, a co będę dźwigać z powrotem… Całość była podana
wieczorem przy ognisku, każdy mógł spróbować na tyle, ile jego żołądek
pomieści. Wszyscy byli już dobrze zapoznani, więc butelki szybko krążyły,
gitary śpiewały, ludzie grali więc klimat był przepiękny. Najedzony wszystkim z
całego dnia popijałem sobie jedynie herbatki, napary i kosztowałem różne
nalewki np. z orzecha włoskiego, bzu, malin.
Na pewno wszyscy mogli nauczyć się
dystansu do siebie, bo każdy z ogromnym poczuciem humoru był szczery, nikt
chyba się nie obraził to udało się dobrze bawić. Gdy poczułem się już zmęczony,
po 2.00 poszedłem sobie poleżeć, aż zasnę. Dzień pełen wrażeń.

Mieliśmy dobry transport.
Po 12.00 pożegnaliśmy się ze wszystkimi, oby do następnego i przeprawiono nas.
Znalazłem kwarc i krzemień przy brzegu, zabrałem ze sobą. Przez cały czas pobytu
na wyspie pogoda była rewelacyjna, w dzień chodziłem w krótkim rękawku, w nocy
było chłodniej. Natura nas lubi.
Nie mogę się doczekać aż pojadę na wiosenny zlot, na który
już są jakieś wstępne plany. Podziękowania dla wszystkich którzy przyczynili
się do tego, że mogłem tam być, dzięki za wspólnie spędzony czas. Do następnego
Panie i Panowie.
Więcej zdjęć, opis zdjęć w galerii:
https://picasaweb.google.com/104572263095461936350/1820102013ZlotReconnet10LecieForum
Oto nastał wreszcie odpowiedni czas na relacjonowanie ;) Kurczę, spamiętałeś trochę tych szczegółów, jestem pod wrażeniem. Miło znowu sobie coś przypomnieć, ciekawie poczytać o tym samym wydarzeniu z perspektywy kolejnego Zlotowicza.
OdpowiedzUsuń